Weekend, jak większość ostatnio, minęła nam pod hasłem "wykańczanie mieszkania". Więc bez rewelacji teoretycznie ale... w końcu w naszej łazience pojawił się kolor :) już przełamaliśmy czystą biel jaka w niej panowała.
Ale znów trochę zabawy z płytkami w odcieniu fioletu jest. Jedno co nam trochę krzyżowało plany to to iż nie można było rządku za rządkiem układać bo się zaraz zapadały. Więc trzeba było odczekać spory odstęp czasu. pierwszy rząd ułożony został w sobotę późnym wieczorem, drugi dziś rano a trzeci znów wieczorem. Ale płytki wyglądają znakomicie. Jak mi się uda je utrzymać w idealnej czystości to nawet lustro nie będzie potrzebne bo w nich się można przeglądać. Nawet mojemu facetowi się ten kolor spodobał. Jak to on powiedział "na początku nie podobały mi się, kolor mnie nie przekonywał, ale jak teraz je położyłem z tymi białymi to bardzo mi się podobają. Ale jeszcze nie przekonałem się do tych dekorów bo są dość blade, no ale zobaczymy jak skończymy wszystko" .
Tak. mój facet nigdy mało nie mówi, tylko jak już to pełne kilku-członowe zdanie ;) Co do dekorów o których wspomniał to są one żółto-pomarańczowe. Taki bliżej nie zidentyfikowany odcień, gdyż jest to listwa szklana malowana z jednej strony. Mam nadzieję, że jeszcze trochę i będą też dekory :)
Oprócz łazienki, zaczęliśmy robić w między czasie jak sechł klej, sufit podwieszany który będzie ciągiem od przedpokoju, przez część pokoju aż do kuchni. Taki mały tasiemiec.
Ale oczywiście czasu nam na zrobienie więcej zabrakło, jak też ja, jako "pani architekt" nie wiedziałam w którym miejscu będzie oświetlenie w kuchni. No jakoś mi się zapomniało. Oczywiście po powrocie do domu wszystko mi się przypomniało, czyli standardowo.
Ostatnio na forum osiedlowym zawrzało że są za naszymi oknami dzikie zwierzęta. Chociaż my do tej pory widzieliśmy tylko za drzewami małą sarenkę oraz w zeszłym roku bażanta - chociaż dobre i to. No i dziś. w ramach relaksu podeszłam do okna wyjrzeć na naszą zabalkonową naturę i moim oczom ukazał się dzik. BA ! nawet to była Locha z małymi, których było z 5-6 sztuk. Widok przepiękny. Zachwycaliśmy się z bite 20 minut nimi.
Okazało się, że niedaleko mają swoje legowisko, więc jest szansa że jeszcze nie raz rodzinkę zobaczymy w komplecie. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz