Ostatnio narzekałam, że wątpliwe żebyśmy się z mieszkaniem wyrobili do końca miesiąca. Po spokojnych rozmowach stwierdziliśmy, że chyba wyjścia dużego nie mamy i musimy się wyrobić. Jak to nam wyjdzie to nie wiemy, z pewnością każdą wolną chwilę musimy przeznaczyć na dokończenie wszystkiego co zaczęliśmy. Na pewno wszystkiego od razu mieć nie będziemy, ale łazienka będzie, kuchnia raczej też no i łózko - więc podstawowe meble będą. Jakoś da się żyć. Po następnym weekendzie jedziemy już po meble do kuchni. Wolimy, ażeby postały niż później się okazało, że czegoś brakuje. Innym tematem jest to że trzeba jeszcze jechać i kupić płytę, piekarnik no i zmywarkę. Chociaż z tym ostatnim to się okaże czy będzie od razu czy z czasem ją zakupimy.
Bynajmniej jak na razie trochę zasialiśmy w sobie optymizmu. Mam nadzieję, że i jego i sił nam wystarczy.
W ten weekend postanowiłam znów się pobawić z krawcową. Miałam uszyć z 2 sukienki i spódnicę ale że jak zwykle bywam zbyt ambitna jak na siebie to wyszła jedna sukienka. Chociaż jestem z niej dumna. Szycie trwało 1,5 dnia. Może i nie jest idealna ale jak na swoje małe zdolności to nie jest chyba tak źle ze mną. Z początku miała być po prostu chabrowa ale było zbyt smutno i doszyłam do niej kawałek malinowego paska który jest dość długi (1,5 metra) więc można się nim dowolnie obwiązać. Efekt całokształtu wygląda ot tak :)
Mam nadzieję, że na lato będzie w sam raz :)
Wczoraj pozostałam sama w domu. Rodzice wyjechali na majówkę - tą taką 9 dniową więc pozostałam sama. Po szkole miał przyjechać M. no więc obudziła się we mnie kucharka. Oczywiście obudziła się dość późno - 30 min przed jego przyjściem, ale jakoś się wyrobiłam. Obiado-kolacją był makaron z brokułami i łososiem (Nie wiem, czy wspominałam ale mój facet mięsa nie jada, więc nie lada gratka wymyślić coś dobrego). Ogólnie danie polecam. W przyszłości postaram się je uwiecznić i podać przepis. Ale szybko to chyba nie będzie bo usłyszałam "dobre, ale nie możesz go robić za często bo się nam przeje". Tak więc dyspozycja wydana, że często nie może być.
Znów na śniadanie wymyśliłam kanapeczki z bułki na których był ser żółty, jajko, łosoś wędzony, pomidor, i wszystko dodatkowo udekorowane majonezem ze szczyptą pieprzu. Zabrakło tylko ogórka, chyba przez to, że On się musiał do szkoły wyrobić. Wyglądało mniej więcej tak:
Ogólnie to polecam takie kanapeczki na wszelkiego rodzaju imprezy. Są naprawdę przepyszne :)
Dziś na obiad będę tworzyć faszerowane pomidory :) Jedyny problem jaki dziś miałam to znaleźć dość duże warzywa, ażeby sporo się farszu zmieściło. Zobaczymy czy mi one wyjdą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz