Tak się złożyło, że mam jutro urodziny a dokładniej za 8 i pół godziny. 27 lat temu się urodziłam. Jak na swój wiek sporo już przeszłam:
- poważna choroba w młodym wieku,
- bycie królikiem doświadczalnym o nazwie "gimnazjum" (niestety byłam jego pierwszym rocznikiem),
- 7 letni związek zakończony 2 letnim małżeństwem (przez który straciłam wielu znajomych),
- zakup własnego mieszkania,
- wybór odpowiedniej drogi "kariery",
- spotkanie tego jedynego, za którym szaleje
- zjednywanie sobie sympatii ludzi moim gadulstwem :)
No dobra, ale co jeszcze mnie może spotkać? Na pewno z utęsknieniem czekam na przeprowadzkę do swojego małego M2 (a termin się nieustannie przesuwa :( ). Drugi raz brać ślub - sama nie wiem czy bym chciała, biorąc pod uwagę, że już raz się zraziłam. Ale NA PEWNO chce miłość, chce kochać i być kochana. Kasy oczywiście też by się trochę przydało, mam nadzieję ze w niedługim czasie będę zarabiała te kilkanaście złotych więcej i nie zadręczała się pytaniem "czy wystarczy mi do końca miesiąca?"
Więcej chyba nie chce. Może jeszcze prawdziwych znajomych, którzy sprawdzą się w każdej sytuacji, na których będzie można liczyć.
No właśnie a propo znajomych... równo tydzień i dzień temu - gdy urodziny miała moja Mama (rogate z nas stworzenia :) ) - napisała do mnie sąsiadka, którą poznałam kilka miesięcy temu na spotkaniu integracyjnym bloku (w sumie są one dwie Pani K. i A.) - no i pytanie i treść rozmowy zbiły mnie trochę z tropu. Ogólnie rzecz biorąc i jak ja to odebrałam - to żeby zrobić imprezę urodzinową tyle, że ona nie może w sobotę więc, żeby coś zaplanować. Owszem planowałam urodziny, ale to było jak plany przeprowadzki miały się odbyć na początku maja. Obecnie na betonie, bez kuchni, pokoi i większej części łazienki - nie zamierzałam nic robić. Chciałam dopiero zaproponować gościnność jak już będziemy na swoim. Niestety pytania sąsiadki były dość natarczywe i nie znałam jej z tej strony - po prostu byłam w szoku. Nawet nie wiedziałam jak jej odpisać. Chyba człowiek czasem ma tak, że po prostu w pewnym momencie głupieje. I ja właśnie ten moment chyba osiągnęłam.
Drugi moment w tym tygodniu odnośnie znajomych - który bardzo mnie rozczarował. Wcześniej rozmawiałyśmy (z sąsiadkami) na temat "wyjdziemy sobie bez chłopaków, same, taki babski wieczór (...)" Dla każdej z nas nie był to problem. Aż tu w środę przeglądam z nudów słynny portal społecznościowy i widzę opis, że jedna z nich była na nowym filmie w kinie "Oszukane" - no spoko, każdy chodzi do kina. Ale za chwil parę odzywa się druga - i dość łatwo można wywnioskować, że były obie, same bez facetów. W tym momencie zadziałał mój M. (nawet się po nim takiej reakcji nie spodziewałam) - a zapytał wprost "miło, że spytałyście Gośkę czy chce iść", Pierwsze naście minut - obie zniknęły. Mi się zrobiło przykro. Jak małemu dziecku - obiecuje się lizaka a potem go nie dostaje ale mówi się jak był dobry. Trochę tak nie w porządku. Odpowiedź jaka się pojawiła po kilku minutach brzmiała "M. Gosia ostatnio jesteście cały czas zajęci i jak chcemy się spotkać to nie macie dla nas czasu". Trochę się wkurzyliśmy. Bo nawet nas o nic nie zapytali a owe "chcemy się spotkać" nigdy tak nie brzmiało, tylko raczej "jak chcecie to przyjdźcie" Dla mnie to są dwa różne pojęcia, w szczególności, że jak mieliśmy bilety na spektakl to obydwie pary zapytaliśmy.
Stwierdziliśmy wspólnie, że nasze kontakty się trochę oziębią - w szczególności, że już wcześniej nam nie pasowało zachowanie ich (M. załatwiał im coś do mieszkania i zamiast się cieszyć, że taniej, że w miarę szybko to jeszcze pretensje). Trudno -może inni sąsiedzi będą bardziej mili i życzliwi, chociaż znów zauważyliśmy, że nie można być dla innych zbyt miłym i uprzejmym, bo zaraz ktoś to wykorzysta.
Wracając do urodzin. Z portalu społecznościowego - usunięta data. Zobaczę kto tak naprawdę o mnie pamięta - tak szczerze a nie tak, że się wyświetla to napisze "Najlepszego" albo "100 lat". Niestety wiem, że będzie to kilka osób. Szału nie będzie o ile w ogóle coś się pojawi.... Jutro się dowiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz