Ostatni czas, czyli jakieś 2 tygodnie spędziliśmy na remontowaniu się - cóż innego moglibyśmy robić. Miało być szybciutko, sprawnie i jakoś średnio nam wyszło. Miały być położone pierwsze płytki gresu a nie wyszło. Może przez to że jeden dzień sobie odpuściliśmy, a to jak zagipsowaliśmy to pogoda nie dopisała i padał deszcz, a co za tym idzie - nic nie chciało schnąć. Dopiero dziś sporo zrobiliśmy. Większość gipsu dotarta. A swojego M.pogoniłam do kończenia obudowania wanny. Oczywiście byliśmy bardzo pomysłowi i nie chcieliśmy wiercić w płytkach dziur - kto wie czy za kilka lat nam się nie odmieni i nie będziemy chcieli kabiny prysznicowej? Tak więc cały "stelaż" pod wannę powstał ze ... styropianu. :) do tego trochę pianki niskorozprężnej i wanna stoi i dobrze się nawet trzyma :)
Dekory koło lustra również położyliśmy, no i zafugowaliśmy wszystko co się dało. Efekt wygląda mniej więcej tak:
Jednym słowem - nabiera charakteru.
Pokoje miały być stonowane ale... chyba byłoby nudno i w kuchni zamierzam zrobić zieloną fototapetę a w salonie pomarańczową ścianę na której będziemy wieszać zdjęcia oczywiście mojego wykonania w miejscach dla nas magicznych, które udało nam się odwiedzić i nas zauroczyły :)
Wracając do tematu. Istnieje forum mojego bloku. Na początku bardzo powoli się rozkręcało. Kilka osób. Kilka razy się spotkaliśmy - maksymalnie było nas ok 25 osób. Widząc się teraz na klatce mówimy sobie "cześć" z uśmiechem na twarzy. No ale te 25 osób to kropla w morzu. Mieszkań jest prawie 130. Więc i osób dużo więcej się kręci. Czasem nie wiem czy ktoś jest gościem czy tu mieszka... Po spotkaniu przy utworzeniu wspólnoty na forum zaczęło przypływać coraz to więcej osób. No i te osoby jak to na forum, są dość wyszczekane, no bo kto ich o coś posądzi jak nikt ich nie zna. Więc i takie osoby zaczęły pokazywać swoje "ja".
Zaczęło się niewinnie. Od tego iż przy jednej stronie bloku (blok jest w kształcie niepełnej podkowy i z 2 stron jest ulica a z jednej lasek - na który ja mam widok) no i jednemu "panu" nie spodobało się to iż samochody parkują mu pod oknem w zatoczce. Faktem jest to iż nawet jak jeszcze ktoś kupował tak zwaną "dziurę w ziemi" to widział plany i wiedział iż z tej strony jest ulica, a okna wychodzą na inny blok. Chciał kupić taki widok więc ok. Niektórzy lubią patrzeć na naturę a inni na samochody. Tak mi się przynajmniej wydawało. Gdyż jedna osoba wszczęła taką dyskusję że się w głowie nie mieści. Chcąc nie chcąc jest to Warszawa - stolica do której masowo napływają ludzie z wszelkich wiosek. Tak więc problem z miejscami parkingowymi był, jest i będzie. Bo samochodów raczej nie ubędzie. No ale temu "komuś" to się i tak nie podoba. Sam sobie problemy stwarza. Wątek w końcu został zamknięty - dla świętego spokoju, ALE ta osoba nie odpuszcza i w innym wątku dotyczącym np. furtek wpisuje znów temat parkingu. Trochę się mój M. zbulwersował (został adminem i przegląda forum, stara się trzymać porządek) więc dał ostrzeżenie tej osobie. Na razie sprawa ucichła.
Kilka dni później pojawił się temat palenia papierosów na klatkach i w windach. W związku z tym iż zamontowali jakieś nowoczesne czujniki, które od razu po wyczuciu dymu włączają alarm i wyłączają windę. Tak więc był apel żeby nie palić w owych miejscach. Ja się dołączyłam żeby osoby palące na balkonach nie wyrzucały niedopałków przed siebie bo i szkoda naturze i świadczy to o jakiejś osobie. No i się rozpętałam wojnę. Nawet nie będąc tego świadoma. Większość ludzi uważa, że jak ktoś pali to może to robić tylko w mieszkaniu bo jak pali na balkonie to "dym się unosi wyżej i wlatuje do mieszkania sąsiada nad palaczem i czuć smród". Chyba większej głupoty nigdy nie czytałam :P ktoś znów dosłownie KAZAŁ komuś rzucić palenie i przenieść się na e-papierosa. Sama nie palę. Ale nie widzę problemy jak ktoś sobie pali na balkonie z wyjątkiem żeby papierosy wyrzucał do swojej popielniczki. Teoretycznie każdy kupił sobie mieszkanie i tak się składa że balkon jest częścią wspólną i przynależną do mieszkania - tak więc może sobie robić co mu się podoba i ja na przykład to w pełni akceptuje. W końcu mieszkam w bloku od urodzenia.
Okazało że 3/4 osób to tak zwane "słoiki" - czyli przyjechali z wiosek z innych województw- mieszkali w domkach, albo na bardzo małych osiedlach i nie rozumieją mieszkania w wielkim mieście. Sami przyjechali tu za pracą, którą nam którzy tu mieszkają i odprowadzają podatki - zabierają. Owszem nie mam nic do kogoś jak przyjechał do innego miasta ale uczciwie się zameldował, odprowadza tutaj podatki a nawet ma zarejestrowany samochód. (Nie od dziś wiadomo, że ubezpieczenie w dużych miastach jest ok 100% większe niż w malutkich miejscowościach). No i taka osoba po prostu sobie tu mieszka i jeszcze ma jakieś żądania wobec innych. Wydaje mi się, że jeśli komuś się w Stolicy nie podoba to droga wolna do kupna innego mieszkania czy domu gdzieś indziej. A jeśli nie chce to niech się dostosuje do warunków tutaj panujących a nie je na siłę chce zmienić bo "u mnie było inaczej".
Ogólnie to temat jest jak woda - można o nim dużo pisać i dyskutować. Ale nie ukrywam że typowe "słoiki" mnie denerwują. Najpierw należało by od siebie wymagać czegoś a później dopiero od innych...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz