Nie, nie chodzi tutaj o serial jaki jest emitowany w niedzielę.
Jest małżeństwo. Już z nawet pokaźnym stażem - około 10 lat. Dwójka dzieci. Więc można powiedzieć, że fundamenty małżeństwa są dość porządnie podmurowane. A jednak sama się dopatrzyłam w ostatnim czasie małej niedogodności, dziury do piwnicy czy jak to można inaczej nazwać.
Po tych 10 latach mąż nadal:
- nie wie co dzieci jedzą,
- nie wie gdzie leżą skarpetki,
- nie wie w co dzieci ubrać,
- nie wie co lubi żona,
- nie wie co lubią dzieci,
- nie wie ile płacą czynszu,
- nie wie jaka jest np.rata kredytu,
itd.
Wydawało mi się oczywiste, że jak się razem przebywa to się o sobie wie wszystko, no prawie wszystko, a tu taka niespodzianka. Zastanawiałam się nad tym z czego to może wynikać, bo małżeństwo wygląda na dość udane. I do jakich wniosków doszłam?
Wydaje mi się, że facetowi jest wygodniej jak czegoś nie wie bo kobita za niego resztę rzeczy zrobi. Nie musi się męczyć, Nie musi wysłuchiwać stękań kobiety, że zrobił źle czy niedokładnie. Poza tym kobieta sama przyzwyczaiła go do tego, że wszystko za niego robi. Czyli "matka polka" która jest kurą domową plus normalna praca zarobkowa, kiedy on tylko pracuje i praca jest najbardziej dla niego wyczerpująca. Tylko czy takie wyręczanie kogoś jest naprawdę dobre?
Jakbym sama miała faceta, co nie wie gdzie jest szklanka, a to ręcznik a może jego majtki i by do mnie wydzwaniał non stop to bym dostała bzika. Szybko bym go pogoniła. Bo przecież, czemu to kobieta ma wykonywać wszystkie prace domowe? Czemu facet nie może jej pomóc bez żadnych oporów? Gospodarstwo domowe to przecież pewnego rodzaju wspólnota dwóch ludzi - lub jak pojawiają się dzieci to trochę więcej i obowiązki wykonywać powinni po równo. Albo jeśli nawet nie po równo to mężczyzna powinien w części prac kobietę wyręczać lub jej pomagać a nie zwalać na jej barki całej odpowiedzialności za dom.
Facet który właśnie myśli, że najważniejsze to to, że poszedł do pracy i z niej wrócił a kobieta musi jeszcze tyrać w domu to nie mąż. Nawet nie wspominając o tym, że prawdziwy mąż czy partner powinien wiedzieć gdzie co jest, ile się za co płaci, czy jaki rozmiar majtek nosi żona/partnerka. Jednak małżeństwa które nie wiedzą tych podstawowych rzeczy to czy to są naprawdę udane małżeństwa? Zapewne jeśli jednej i drugiej stronie to odpowiada to pewnie tak. Ale z drugiej strony - czy za kolejne 10 lat nie będzie to już zbytnio męczące? takie wypytywanie...