Ciekawe czy ktoś z was spotkał się z taką sytuacją, a raczej z taką osobą która ciągle coś bierze ale nic od siebie nie daje i nie chodzi tu o uczucia czy pomoc innej osobie. Sprawa dotyczy częstowania się na przykład słodyczami. U mnie w pracy od pewnego czasu przełożona wykłada koło swojego biurka jakieś drobne słodycze typu ciastka, cukierki czy wafelki. Sama często do niej nie chodzę i nie biorę tych słodyczy bo uważam, że są to drobne przekąski dla osób które przychodzą załatwić jakąś sprawę. Jednak jakież było moje zdziwienie gdy z talerzyka znikło wszystko w ciągu godziny? Gdzie jest winowajca? A raczej jeden wielki Łasuch?
Zaczęłam przyglądać się kto podchodzi do biurka i kto odchodzi z ciasteczkiem. Co się okazało? Te łasuchy to są moi współpracownicy.
Żeby nie było też czasem sobie coś tam skubnę, albo raczej koleżanka mi podrzuci. Jednak są to ilości jednej sztuki na tydzień. No dobra czasem może2 sztuki na tydzień, ale są też tygodnie gdzie w ogóle nic nie biorę. Ale jakbym brała większe ilości to bym miał wyrzuty sumienia że obżeram kogoś, a sama nic nie przynoszę. Jednak okazuje się że tylko ja mam takie "wyrzuty sumienia". Niewielka liczba osób podchodzi w ciągu dnia kilkanaście razy i podjada szefową do momentu aż talerzyk stanie się pusty. Nie wiem jak tak można, jednak jak widać można nawet nie mając jakichkolwiek skrupułów.
Żeby nie było te osoby nic nie przynoszą, no chyba że mają imieniny. Czyli raz do roku dadzą coś od siebie. Ale są też osoby co nic nie przynoszą, bo wychodzą z założenia, że po co...
Żeby nie było te osoby nic nie przynoszą, no chyba że mają imieniny. Czyli raz do roku dadzą coś od siebie. Ale są też osoby co nic nie przynoszą, bo wychodzą z założenia, że po co...
Jak tam można, tak sępować? Chyba że to jest jakiś sposób na życie - najeść się za darmo, pokorzystać z czekoc itd itp... Tak czxy inaczej ją bym tak nie potrafiła.