poniedziałek, 19 października 2015

Apogeum

Post miał się pojawić w czwartek, ale musiałam wszystko przetrawić, przemyśleć na spokojnie. 

Na spotkanie w sprawie przedłużenia umowy wszyscy czekali jak na szpilkach, no cóż, w końcu jest to jakiś bilet na dalsze życie. Albo będzie to bilet podmiejski albo bilet między krajowy.

Od kilku dni nie spałam spokojnie, śniły mi się dziwne rzeczy, już wtedy wiedziałam, że dobrym znakiem to nie jest. 

I tak też było. Przemowa była dobijająca przynajmniej dla mnie, bo inni lekko się cieszyli. A cóż się dowiedzieliśmy?

- żadnych podwyżek nie będzie, z wyjątkiem osób które zarabiają mniej niż 2 tys, ale tych osób jest około 6-10, no może uda im się wywalczyć jakieś podwyżki maj/czerwiec (kurna to po co tyle się starałam, brałam udział w projektach, w innych dodatkowych zadaniach? a te podwyżki za pół roku nie wierzę)

- awans stanowiskowy otrzyma niewielka grupa osób - około 6, ze względu na swoje wyjątkowe umiejętności, (ciekawe kto to będzie z tych pięćdziesięciu kilku osób...)

- prawie wszyscy dostaną umowę na czas nieokreślony, z wyjątkiem osób przebywających na długotrwałych zwolnieniach, na urlopach macierzyńskich i osób z najbardziej rotującego wydziału (to akurat przewidziałam, jak pytał mnie o zdanie, i wprost mu powiedziałam, że większość osób oczekuje umowy na czas nieokreślony, co nie zmienia faktu, że trochę rozeznaje się w kodeksie pracy i od nowego roku po przekroczeniu 33 miesięcy umowa na czas określony automatycznie przemienia się w umowę na czas nieokreślony).

Trochę na początku poczułam się wykorzystana, w związku z tymi dodatkowymi pracami, które miały mi zapewnić podwyżkę,a tu d u p a. Byłam tym faktem zła. Jednak co innego wprawiło mnie w wejście w totalne załamanie się, co zdarza mi się naprawdę rzadko. 

Otóż, jestem jedną z tych 50 osób. Wszyscy zatrudnieni byliśmy mniej więcej w jednym czasie, gdyż różnica wynosi około 3 tygodni. Pensja nasza liczona jest we wskaźniku. Mój wskaźnik nie wynosi nawet 1. I gdzie to apogeum? 

Okazało się, że dużo osób zarabia więcej niż ja. Przeżyłabym to gdyby nie to, że większość osób nie ma wykształcenia kierunkowego i doświadczenia pracy wyłącznie w księgowości. Z tego co wiem to około 5 osób z całej tej grupy ma wykształcenie podobne do mojego. Tylko wynika z tego, że to ja zarabiam najmniej. A nie przepraszam - kolega co był zakochany we mnie jest w tym samym punkcie wyjścia co i ja. 

Dlaczego osoba pracująca w księgowości, mająca wykształcenie z okolic zarządzania czy administracji, pracująca wcześniej jako jakaś fakturzystka zarabia więcej niż ja, gdzie skończyłam wszystkie studia z rachunkowości + 8 lat doświadczenia wyłącznie w księgowości?  Dla świadomości jej wskaźnik jest większy niż 1,1 (jest to dość duża różnica w zarobkach bo nawet około 400 zł). Do tego są to osoby co opieprzają się doszczętnie. A ja? 

Poczułam uderzenie w policzek i to takie mocne. Doszło do tego, ze płakałam pół dnia. Organizm przez to wszystko zbuntował się i udawał, że bierze go przeziębienie. W piątek było mi wszystko jedno, chciałam aby dzień przeszedł niezauważony. W pracy nic się nie odzywałam, udawałam, że mnie nie ma. Odechciało mi się chodzić do pracy, bo wiem, że nie będę miała z tego żadnej satysfakcji. 

Opcje na tą okoliczność mam tylko dwie:
- zmienić pracę, ale bujać się kolejne 3 lata by uzyskać jakąś stabilizację.
- zajść w ciążę i mieć wszystkich w głębokim poważaniu. 

Dziś jest poniedziałek, zaspałam do pracy tak, ze nie pojechałam już do niej. Może tak miało być? Co nie zmienia faktu, że jutro będę musiała iść do pracy, i podpisać tą przeklętą umowę.... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz