wtorek, 26 stycznia 2016

Sępowanie

Ciekawe czy ktoś z was spotkał się z taką sytuacją, a raczej z taką osobą która ciągle coś bierze ale nic od siebie nie daje i nie chodzi tu o uczucia czy pomoc innej osobie. Sprawa dotyczy częstowania się na przykład słodyczami. U mnie w pracy od pewnego czasu przełożona wykłada koło swojego biurka jakieś drobne słodycze typu ciastka, cukierki czy wafelki. Sama często do niej nie chodzę i nie biorę tych słodyczy bo uważam, że są to drobne przekąski dla osób które przychodzą załatwić jakąś sprawę. Jednak jakież było moje zdziwienie gdy z talerzyka znikło wszystko w ciągu godziny? Gdzie jest winowajca? A raczej jeden wielki Łasuch?

Zaczęłam przyglądać się kto podchodzi do biurka i kto odchodzi z ciasteczkiem. Co się okazało? Te łasuchy to są moi współpracownicy.

Żeby nie było też czasem sobie coś tam skubnę, albo raczej koleżanka mi podrzuci. Jednak są to ilości jednej sztuki na tydzień. No dobra czasem może2 sztuki na tydzień, ale są też  tygodnie gdzie w ogóle nic nie biorę. Ale jakbym brała większe ilości to bym miał wyrzuty sumienia że obżeram kogoś, a sama nic nie przynoszę. Jednak okazuje się że tylko ja mam takie "wyrzuty sumienia". Niewielka liczba osób podchodzi w ciągu dnia kilkanaście razy i podjada szefową do momentu aż talerzyk stanie się pusty. Nie wiem jak tak można, jednak jak widać można nawet nie mając jakichkolwiek skrupułów.

Żeby nie było te osoby nic nie przynoszą, no chyba że mają imieniny. Czyli raz do roku dadzą coś od siebie. Ale są też osoby co nic nie przynoszą, bo wychodzą z założenia, że po co...

Jak tam można, tak sępować? Chyba że to jest jakiś sposób na życie - najeść się za darmo, pokorzystać z czekoc itd itp...  Tak czxy inaczej ją bym tak nie potrafiła. 

8 komentarzy:

  1. Uśmiechnęłam się jak to przeczytałam - bo kiedyś też trzymałam się z boku z czystym sumieniem. Tak zostałam wychowana: "Nie twoje nie rusz! Nie ty zapłaciłaś - nie bierz!" i kilka podobnych. Ale w duszy zawsze chciałam być jak każdy inny "normalny", czasem coś skubnąć z talerzyka, czasem zrobić to dla żartów itd.. Dziś kiedy żyję tym co we mnie a nie tym co włożono mi do głowy- czasami pozwalam sobie na skubnięcie (choć z natury słodyczy nie lubię). Czuję wtedy, że dotykam życia. Spróbuj czasem, ale zrób to świadomie i z radością - tak po prostu skubnij sobie jedno ciasteczko! W końcu dlaczego miało by Ci się nie należeć? A potem uśmiechnij się do Siebie w lustrze - jedząc je potajemnie:) Czasami warto złamać swoje zasady - choćby to miało być ciasteczko skubnięte z biurka szefowej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przestałam się przejmować i zaczęłam podbierać wafelki, szefową to cieszyło, teraz chyba wiem czemu.

      Usuń
  2. Pracowałam po przedszkolach... Dzieci przynosza cukierki, jest katering... A wiele pan wpieprza i katering i to co dzieci przyniosa. To jest dopiero zerowanie na innych :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz mieliśmy "jajeczko" firmowe. Ja z dwoma koleżankami skubnęłyśmy żurek i po ciachu. Inni chodzili i napychali się ile się dało, jakby co najmniej mieli nie jeść aż do świąt.

      Usuń
  3. No to dobrze, że cię chociaż koleżanka dożywi, bo inaczej nic byście nie spróbowały :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No koleżanka przestała dożywiać, raczej jak coś przyniosę to sama się pożywia tym co ja mam. A sama już nie pamiętam kiedy przyniosła jakiś łakoć dla umilenia dnia.

      Usuń
  4. Oj znam kilka takich osób. A wyobrażasz sobie taką współlokatorkę? Która sama prawie nic nie kupuje do jedzenia, a co otworzy lodówkę, to wyjmie z niej coś, czego sama tam nie włożyła? To jest dopiero masakra ;] usmażysz sobie kotlety, a na drugi dzień ich nie ma, kupisz sobie jogurt, a wieczorem już go nie ma, zjadła, współlokatorka ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka zaradna :) Może jadła bo bała się, że coś się przeterminuje :)

      Usuń