poniedziałek, 1 kwietnia 2013

łazienkowo

Przedświąteczny tydzień minął nie dość, że szybko to i trochę męcząco. M. dostał zwolnienie bo od 2 tygodni chodził jakiś takiś podziębiony. Przyjechał i wziął się ponownie do wykańczania małego M2. Ciąg dalszy łazienki. Skończyliśmy dopiero w sobotę po 22. Wiem, że święta, że ludzie chcą odpocząć, że się nie powinno. Ale kiedy to wszystko skończyć jak człowiek nie ma kiedy tylko weekendy. Wstępne plany przyjmowały, że na święta się przeprowadzimy a tu klops (warzywny bo M. mięsa nie jada). Siedział i dłubał w łazieneczce. I efekty w sobotę wieczorem można było już podziwiać. Obecnie łazienka wygląda jak by się weszło do szpitalnej łazienki. Biel bije po oczach. Chociaż stwierdziłam, że farbę do sufitu i ścian kupiliśmy ZA białą. Tak.. za białą bo płytki wyszły przy niej kremowe. No ale od piątku zacznie się pojawiać kolor w łazience - czyli fiolet :) przykładaliśmy cały komplet - kolor płytkę i dekor i wiemy, że będzie bosko :) Obecnie 4 metry kwadratowe szczęścia wyglądają od tak:




Ja, żeby  nie było, że nic nie robiłam wzięłam się jak to kobieta pracująca za kucie ścian. Okazało się że potrzebujemy jednego kabla dodatkowo do (w)łącznika światła. A to znów trzeba też było przenieść domofon bo wg tego co dał developer wychodził w połowie drzwi do szafy. Sama nie wiem czy może w planach mieli żeby był on w samej szafie... sama nie wiem. Wiem, że znajomi mieli go na środku ściany :)

W sumie gdyby nie święta to przez te dwa dni byśmy porobili w mieszkaniu. i być może łazienka byłaby na totalnym wykończeniu. No ale niestety. Z tego powodu piątkowy bałwan, którego ulepiłam na tarasie, popełnił w sobotę samobójstwo i się z rozpaczy rozpuścił. A był taki piękny. Amerykański, Remontowy i UŚMIECHNIĘTY  :)


Dodatkowo w czwartek stałam się właścicielką mieszkania. Udało się w końcu podpisać akt notarialny :) Myślałam, że to bardziej boli, ale jakoś obyło się bezboleśnie. Dodatkowo kilka godzin później było pierwsze zebranie na którym miała powstać wspólnota mieszkaniowa. Całe spotkanie trwało 2 godziny. Były zaproszone wyłącznie osoby które podpisały akt, ale na forum wpadliśmy na pomysł, że wszyscy mieszkańcy mają prawo wiedzieć kto będzie administratorem. Więc wieczorem 2 dni przed skoczyliśmy i z M. rozwiesiliśmy kartki o zebraniu - efekt był dość sporo widoczny. Salka była zbyt mała na taką liczbę osób. Ogólnie ja siedziałam i się śmiałam bo wiedziałam jak to będzie przebiegało. Faktycznie ludzie niektórzy mądrze zadawali pytania, ale niektórzy nastawili się bardzo wrogo i bojowo. 
Ale jakoś to przeszło o obecnie jestem jednym z członków wspólnoty :)

p.s. znów jedną w ważnych rzeczy udało mi się załatwić przed świętami. Przed Bożym Narodzeniem odebrałam klucze (w czwartek). Teraz (też w czwartek) podpisałam Akt. Chociaż ostatni etap "przeprowadzka" wolałabym załatwić trochę wcześniej aniżeli przed jakimiś świętami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz