czwartek, 10 kwietnia 2014

Zapomoga

Jakiś tydzień temu w pracy otrzymaliśmy maila, że w związku ze świętami osoby o ciężkiej sytuacji mogą starać się o zapomogę. Innymi słowy - kiedyś była podobno premia na święta, a obecnie otrzymują pieniądze tylko ci "najbardziej potrzebujący". Czemu napisałam to słowo w cudzysłowie? To opiszę poniżej... 

Zapomoga zwykle kojarzy się każdemu z tymi osobami i rodzinami których sytuacja nie wygląda za ciekawie, ledwo co wiążą koniec z końcem. Tak mi się wydawało do tej pory. W pracy każdy może złożyć taki wniosek jednak musi go dość dobrze uzasadnić. Czyli jakby standard urzędowy. 

A kto naprawdę składa te wnioski? Kilka przykładów:

1. Koleżanka D. Niby matka samotnie wychowująca. Tylko niby, bo żyje od kilkunastu lat z facetem którego nazywa nawet swoim mężem. Po prostu nie mają ślubu, a mają dziecko. On raczej dobrze zarabia. Widziałam jakimi samochodami jeździ  (moja 10 letnia meganka to przy tym złom). Mieszka w dużym domu, niedaleko stolicy. Zatrudnia sprzątaczkę (!). Stać ją na narty, wakacje itd itp. Czyli przykład idealnie dobrze prosperującej rodziny. Wniosek o zapomogę? złożyła, czym uzasadniła teoretycznie? Że jest właśnie samotną matką, że musi utrzymywać niepełnosprawną matkę, że dziecko musi iść do dentysty... a praktycznie?  potrzebuje kasy na zrobienie sobie implantów do zęba. SOBIE. Czyli dziecko pominięte, matka pominięta, "mąż" pominięty. Nawet się chwaliła, że musi wydać ok 10 tys. 

2. Koleżanka J. Matka 3 dzieci, męża posiada i oczywiście dom tym razem w mniejszej miejscowości. Z tego co wiem, to mąż też raczej dobrze zarabia. Ona pracowała wcześniej na poczcie i teraz ma się za wielką panią pracującą w dużej firmie (nawet miała do mnie pretensje, że mam wyższy wskaźnik wynagrodzenia niż ona, szkoda tylko, że nie wzięła pod uwagę mojego wykształcenia i poprzednich etatów - zgodnych z obecnym zatrudnieniem). Oczywiście wniosek złożyła. Nawet pytała koleżanki D. co ma w nim napisać? Teoria?: uczy się, musi dzieci wysłać do ortodonty, że ma ciężko w życiu. Praktyka? Pochwaliła się, że będą z mężem wymieniać w domu elewacje bo ta co mają... im się nie  podoba. 

3. Pozostałe koleżanki (faceci się nie kłapili do tego) przychodziły z pielgrzymkami do koleżanki D. i pytały co mają wpisać bo też chcą kasę, i oczywiście dentysta dziecka (jakieś to modne...)

Obserwowałam to wszystko i sobie analizowałam. Ja zgłaszać się nie zamierzałam. Nie chcę być uważana, za kogoś nienormalnego, pomimo tego, że żyję dosłownie od pierwszego do pierwszego, i to w dodatku jedząc obiady u rodziców. Nie rozumiem, nie jestem w stanie pojąć, jak można tak kłamać aby tylko kasę wyciągnąć? Jest to dla mnie nie do pojęcia. Zamiast zostawić te kilkanaście groszy więcej dla osób które naprawdę mają ciężko to nie... wyciągnijmy kasę "bo ja też chcę!!" 

Nie wiem co z tymi ludźmi się dzieje. Jem z tymi dziewczynami śniadanie i coraz bardziej się zastanawiam czy do nich pasuje, bo jestem zupełnym przeciwieństwem. A tak nawet na logikę. Biorąc dochody takiej J. miejsce zamieszkania i jej koszty jakie ponosi co miesiąc i porównując moje (gdzie ja sama nie mieszkam w domu ale w małym mieszkaniu - 37,5 metra) to ciekawe która z nas miałaby gorzej. Każdy z nas wie, że mieszkając daleko od większego miasta koszty utrzymania są dużo niższe niż w samej Warszawie. No ale cóż. Nie umiem kombinować i się nie nauczę. 

Ostatnio rozmawiałyśmy jakoś na temat środków czystości i przypomniało mi się, że miałam się odezwać do kolegi co jest w stanie załatwić mi za 1/3 ceny tabletki do zmywarki. I wiecie co usłyszałam od D? "ooo to i mi załatw" SZOK. Po prostu mnie zamurowało, żadnego pytania, czy mogę, czy nie tylko rozkaz. No ludu... Dobrze, że nic jej nie odpowiedziałam, bo mogłaby się znajomość bardzo ochłodzić. Zachowanie jak dla mnie nie do przyjęcia. 

Rozmawiałam też z innymi koleżankami. Stwierdziły jednogłośnie, że głupiej nie będą z siebie robić i składać wnioski naciągane jakimiś wydatkami. Starcza im kasy i nie potrzebują, żadnej łaski a tym bardziej zapomogi. Poza tym w kadrach też dokładnie przeanalizują wnioski i zobaczą kto tak naprawdę wyciąga ręce po kasę a kto po prostu chce pracować spokojnie. 

Naprawdę ludzie schodzą na psy. Każdy tylko kasa i kasa. Nie ważne zdrowie, rodzina czy inni ludzie, najważniejsza jest kasa. 

Chyba żyję w niewielkim odsetku ludzi tych dla których pieniądze nie są jeszcze na tak ważnym miejscu w życiu... 

13 komentarzy:

  1. Niby tak... Ale... Dlaczego nie skorzystać? Skoro dostaje się pieniądze, to dlaczego ktoś taki ma wziąć a Ty nie? Mój brat jest niepełnosprawny i dostaje, uwaga : 180 zł !! miesięcznie. Co w ogóle jest niczym... A kobieta, która pije, nie ma dzieci, nie pracuje i nigdy nie pracowała dostaje od mopsu kilka razy więcej bo prawie tysiak... Skoro państwo i wszyscy inni mają na takich ludzi to dlaczego nie dla nas? I wcale nie o to chodzi,że pieniądze są najważniejsze, ale bez nich jest ciężko.
    Wyobraź sobie,że szukałam pracy pół roku, wręcz błagałam o nią... W PUPie chciałam zapisywać się na kursy i jakie moje zdziwienie było,że ja MŁODA I CHCĄCA PRACOWAĆ - nie dostałam się na żaden, a łapsy, pijane przyszły i wybluzgiwały i miały kurs. Jeszcze rzucali takimi tekstami "kurwa, nie chce mi się iść tam, co na obiad dziś dają? Ja pierdole huj idę tylko się podpisać na zajęciach!". Szczęka mi opadła jak widziałam tych obdartusów spod mojego bloku w PUPie z wnioskiem, że zostali przyjęci.
    U mnie w domu się nie przelewa, mama jest chora, po zawale i zaraz ma kolejną operacje, tata rzucił własną działalność jaką mieliśmy i gdzie pracowałam od małego i ja i mama... No i mój brat, gdzie od roku jeździmy z nim po różnych szpitalach psychiatrycznych - a to są koszta ogromne... I rodzice nie są w stanie mi dać nawet grosza. Złożyłam wniosek do pupu o stypendium na rozpoczęcie nauki. Dostaje przez rok (od września do września) co miesiąc 1200 zł. i nie mogę pracować bo to stracę :P (logika, lepiej dać nie pracującym niż pomóc w pracy :P ) i zawsze staram się "wynajdować pieniądze" z instytucji itp. Bo byłoby ciężko. Cóż, kobieta, która wyda sobie na implant zęba to kiepsko, ale skoro Tobie brakuje to dlaczego nie spróbujesz? To nie uwłoczy Ci niczym, a nam też się coś od życia należy :) Ja odłożyłam pieniądze na szkołę ale na wakacje sobie nie pożałuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że nawet nie miałam ochoty należeć do "elity zapomogowej", już wolę rodziców poprosić o pomoc niż zmyślać w pracy jakieś fikcyjne powody.
      Taka jak Twoja sytuacja to rozumiem, nie rozumiem ludzi któzy mają ale ciągle im mało

      Usuń
  2. wiesz to jest paradoks.
    Ja z GOPSU dostaje tylko rodzinne. nic więcej. A koleżanka która pracuje na czarno, jej mąż nie pracuje(siedzi za granicą) jeżdżą na wczasy dostaje w pizdu kasy.
    tak samo inna która żyje na kocią łapę..
    Bezsens i tyle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio zapisy do przedszkoli w Warszawie odbywają się na podstawie zebranych punktów... i nagle się okazało, że ponad połowa to matki samotnie wychowujące. W jakimś przedszkolu sprawdzili i na 20 takich matek tylko 3 okazały się faktycznie samotnie wychowującymi. Ludzie kłamią jak się tylko da... szkoda tylko, że w tej wielkiej grupie kłamców prawie znikają ci co pomocy naprawdę potrzebują.

      Usuń
  3. Wiesz czasem to co widać na pierwszy rzut oka i nam się wydaje może być dalekie od prawdy. Powiem ci na własnym przykładzie. Moja rodzina. Na pozór zadbani, dobrze ubrani (po kimś, sponsorowane, z lumpeksu), mają mieszkanie, samochód, dzieci klocki lego i modny tornister, ba dzieci to nawet w ubraniach z najwyższej półki latają (nikt nie wie że to po dzieciach prezesa firmy męża). Na pozór jesteśmy normalną rodziną, która stać na wygodne życie. Guzik prawda! To wszystko POZORY. I nie chodzi że ktoś się lansuje i udaje nie wiadomo kogo. Ja sama chcę o siebie dbać, zapewnić dzieciom jakiś ludzki poziom życia, chcę się czuć dobrze a nie jak dziad. Dlatego wiecznie kombinuje i ciułam, pożyczam i nie płacę wszystkich rachunków. Tylko tego po nas nie widać. Może podobnie jest z twoimi koleżankami. Nie wiesz jak na prawdę żyją, nie wiesz ile płaca za rachunki, kredyty, przedszkola, zajęcia pozalekcyjne, benzynę!, obiady w szkole, itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety częściowo wiem jakue mają wydatki. Kupno nowych butów za 300 zl, czy kurtki za 250 wszystko w firmowych sklepach a nie ciucholandach (sama się w nich ubieram) to raczej nie świadczy ż ktoś jest bardzo potrzebujący. Są przypadki jak np. Twój ale chyba nie chodzisz i nie chwalisz się za ile coś tam kupiłaś w takim i takim sklepie? Rodziny które "ukrywają" swoje problemy zwykle są cichsi i nie wyskakujący przed szereg, jak to robi moja koleżanka D.

      Usuń
  4. Wygląda na to, że nie chcąc uchodzić za nienormalną, mimo woli wyszłaś ;) Rozejrzyj się - wszyscy dookoła chcą wyciągnąć jak najwięcej kasy z czego się da, wg prostej logiki - ja nie wezmę, to weźmie ktoś inny i to niekoniecznie ten potrzebujący. Co dzisiaj jest normą, a co nie? To zaczyna być trudne do zdefiniowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby wyszłam na nienormalną ale w pracy jednak było nas więcej. Sporo osób nie chciało korzystać z tej formy tylko dlatego że "zapomoga" brzmi dla nich dziwnie - chcąc dostać pieniądze na święta.
      Świat zaczyna nam się przewracać dosłownie do góry nogami...

      Usuń
    2. U nas też po zapomogi różni się zgłaszają, ja sama nie zamierzam tego robić póki co :)

      Usuń
  5. Ja też bym tak nie potrafiła i jak to wszystko przeczytałam, to czuję, że towarzysza mi emocje podobne do Twoich, gdy o tym wszystkim się dowiedziałaś..
    Ja też chyba jestem nie z tego świata, ale dla mnie pieniądze mają inną wartość niż dla przeciętnego (?) człowieka..
    Pozdrawiam i udanego weekendu życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja wprost mówię, że nie stać mnie na wszystko, kupuję jak już to coś na promocji bo jest tańsze (pod warunkiem, że rzeczywiście jest tańsze ;) ), nie jestem rozrzutna - nie mogę. Bo cały czas mam coś do zapłacenia i kasę muszę jakoś ciułać. Pomimo tego jeśli bym dostała premię to bym się ucieszyła, ale już ta zapomoga to nie koniecznie. Poczekam sobie już do gruszy na wakacje i to mi wystarczy.

      Usuń
  6. takie zachowanie zdecydowanie nie jest w moim typie. . ale też znam osoby co ciągle kombinują, żeby jak najwięcej dostać
    oczywiście czasem można źle ocenić kogoś, bo pozory mylą i tak dalej... poza tym tak mi się wydaje, że właśnie te osoby co potrzebują nie obnoszą się tak ze swoimi potrzebami, mimo tego, że pomoc im byłaby uzasadniona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej przykre jest to, że osoby potrzebujące giną w gąszczu oszukujących. Naprawdę jakby była możliwość przekazania np. swojej części "zapomogi" dla kogoś kto potrzebuje to bym tak zrobiła. Mi zawsze jakoś rodzice pomogą, a nie wszyscy mają tak dobrze.
      Drugą przykrą rzeczą jest to, że obecnie osoby które korzystają z zasiłków czy zapomóg traktowane są jako oszuści a nie osoby potrzebujące właśnie przez to że kombinują.

      Usuń