czwartek, 26 marca 2015

Być sam sobie winnym

Czemu ludzie najpierw robią coś co z góry wiadomo, że nie jest dobrym krokiem czy zachowaniem, lecz pomimo tego brną w to dalej, nawet gdy dostały kilka ostrzeżeń, a później mają pretensje do całego świata, że "czemu akurat ja?"

W pracy od pewnego czasu wiedzieliśmy, że ktoś z naszego wydziału przejdzie do innego, może nie tyle gorszego, tylko takiego co naprawdę dużo pracy jest. Ludzie w tamtym wydziale, są też mili i sympatyczni, jednak brakuje im czasu na żarty czy jakieś rozmowy o niczym, w ramach rozerwania się i oderwania od pracy. W tym tygodniu w końcu dowiedzieliśmy się kto ma przejść i od kiedy. Dziewczyna, która została wytypowana - popłakała się, jej zachowanie było zbliżone do tego jakby jej kazali wyjechać co najmniej na drugi koniec Polski, a to tylko tzw. "dziura" wcześniej. 

Czemu ona została wybrana? Na 100% nie odpowiem, ale mam swoje typy, czyli sytuacje które mogły rzutować na decyzję, że to właśnie ona będzie. 

Przełożony tamtej grupy z góry miał tylko jeden wymóg: musi to być osoba z młodych, czyli z osób które zostały przyjęte tak jak ja - niecałe 2 lata temu. W tym momencie z 16 osób, grupa zmniejszyła się do... 4 osób. Nasza kierowniczka z góry powiedziała, że jednego kolegi nie odda (ten sam który się do mnie zalecał). Ja w myślach wiedziałam, że też raczej jestem "chroniona", bo raz, że biorę udział w projekcie, a dwa, że za bardzo pomagam swojej kierowniczce przy zestawieniach czy innych sprawach "specjalnych".

Ale do rzeczy...
Owa koleżanka podpadła już kilka razy. Jakie były to sytuacje? 
  • siedziała w internecie i przeglądała ciuchy, kosmetyki i inne rzeczy mające mało wspólnego z pracą, bez obawy, że wejdzie dyrektor,
  • spędzała co najmniej godzinę w kuchni na śniadaniu, gdzie z tego co pamiętam to już trzy razy miała zwracaną uwagę, że jest to za długo,
  • przesiadywała na przerwach kawowych trwających dużo więcej niż 10 minut oczywiście w kuchni,
  • gadała takie rzeczy jak "nie mam co robić" czy "ja pierdzielę, jak mało jest pracy" mówiąc to tak, że słyszały to osoby spoza naszego wydziału, gdzie nawet raz był donos, że nasz wydział nudzi się i nie ma pracy,
  • miała spotkanie "na dywaniku", bo miała zbyt niskie wyniki w porównaniu z innymi, 
  • była dość nader pyskata, chociaż stwierdziła, że ja jestem bardziej, jednak ja nie oskarżałam bez powodu innych jak to zrobiła ona twierdząc w moim kierunku, że wiem co to życie, bo za wszystko płacą moi rodzice, co oczywiście było kompletną bzdurą, więc nie zamierzałam milczeć tylko jej się zapytałam czy ma coś do mnie, bo w kółko mnie ostatnio osądza. Oczywiście całość działa się przy większości osób z wydziału łącznie z naczelniczką (niestety, albo i stety, życie nauczyło mnie w pewnych momentach przerwać milczenie i tutaj właśnie był taki moment, że za dużo sobie naważyła dziewczyna piwa.).
  • w kółko marudzi, nie jest zadowolona, a to ten nie pasuje, a to ten nie rozumie, a to źle bo coś, a to, że ktoś jej zwrócił uwagę. Słuchanie takich rzeczy naprawdę do przyjemnych nie należy. 


Tych kilka sytuacji mogło doprowadzić do tego, że to własnie ona przechodzi. Oczywiście ma wielką pretensję, "dlaczego ona?". Sama nie widzi wszystkich swoich przewinień, bo przecież "nic takiego nie zrobiła". Dla mnie sprawa jest oczywista - sama zapracowała sobie na tą sytuację i poniosła tego konsekwencje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz