piątek, 25 marca 2016

Wiosna - początek końca

Długo mnie nie było. 2 miesiące. Przez ten czas próbowałam sobie co nie co ułożyć w swojej głowie. Próbowałam odpowiedzieć sobie na pewne pytania, a głównie jedno - co ze mną jest nie tak. Wydaje mi się, że jeszcze nie odpowiedziałam sobie na niektóre pytania tak do końca w 100% ale z pewnością najbliższy czas poda mi na nie odpowiedzi. 
Ale od początku. 

Z początkiem roku postanowiłam odnowić relacje z kilkoma osobami, a raczej chciałam zobaczyć co się wydarzy. Odezwałam się do koleżanki z technikum i jednej z sąsiadek. Niby wszystko ok. Wymieniłam  z nimi kilka wiadomości, starałam się nie wchodzić w tematy których poruszać nie chcą. Ogólnie - bezpieczna taktyka "co u Ciebie słuchać, nie widzieliśmy się tyle lat". 

I jaki skutek był? 
Koleżanka z technikum - ni z gruszki ni z pietruszki przestała się odzywać. Zaczęłam się zastanawiać o co chodzi, przez myśl przeszło mi, że inna koleżanka z którą wcześniej odnowiłam kontakt i się obraziła nic nie napomknęła o mnie ale w końcu sobie darowałam. Przecież nie można kogoś zmuszać do utrzymywania kontaktów. 

Drugi przypadek - sąsiadka. Wszystko ok. Tematy bloku i jego okolicy były dość wyczerpujące, nawet się umówiliśmy na piwo, bo do nas nie chcieli przyjść. I skutek podobny. Pomimo, że się nie narzucałam byłam spokojna, to po spotkaniu amba fatima. Kilka razy sama się odzywałam co tam słychać ale przecież wiecznie nie mogę się tylko ja sama do kogoś odzywać, jeszcze ktoś może pomyśleć, że jestem natarczywa. Od 3 tygodni nie odzywam się i sąsiadka też milczy. 

Miałam chęć odezwać się jeszcze do koleżanki ze studiów, do kolegi z technikum, do brata, z tym ostatnim akurat się spotkaliśmy w sklepie, ale mam opory, a raczej przechodzi mnie strach przed kolejnym odrzuceniem. Odrzuceniem znajomości, odrzuceniem mnie jako człowieka. Wydaje się to błahe ale naprawdę jest to porządny cios. 

Ponad to w pracy zaczęłam ludzi obserwować, ochładzać z nimi stosunki, bardziej się zachowywać jako współpracownik niż jako dobry znajomy. Przestałam nadmiernie o sobie mówić, albo nie mówić wszystkiego. I ciekawe czy wiecie jaki był a raczej jest skutek? Większość uważa, że coś jest nie tak w moim związku (fakt było, ale to akurat jest inna bajka), poza tym z pewnością jestem chora bo mało się odzywam, były też reakcje prawie obrażenia się za to, że nic nie mówię :) Więc tak naprawdę sama nie wiem o co tym ludziom chodzi. 
Mówię - źle
Nie mówię - źle. 

Może naprawdę trafiam na tych mało fajnych ludzi, dla których bardziej się liczy swoje "ja" niż inny człowiek, a ten inny człowiek liczy się wyłącznie w przypadku gdy JA musi odnieść sukces i potrzebuje "jelenia" do wykorzystania go. 

Ale dość tego. Chyba musi nastąpić czas gdy muszę zacząć szukać znajomych którzy nie są interesowni w każdej znajomości, a po prostu chętnie się spotkają aby pogadać czy się pośmiać. Niedługo może się okazać, że moja lista znajomych zaktualizuje się i wyniesie mniejszą ilość osób ale to się okaże za pewien czas... 

A teraz pora wstać, otrząsnąć się i kroczyć małymi krokami do przodu by trafić na osoby które zasługują na moją sympatię. 

2 komentarze:

  1. Tak sobie pomyślałam czytając Twój wpis, że może czasami dobrze przewietrzyć też szafę swoich znajomości? Idzie wiosna więc dobry ku temu powód. To co za małe, za duże oddać komuś, a na to miejsce kupić nowe? W końcu żyjemy tylko raz. Jak długo nikt nie wie. A na świecie tyle ludzi - a my tak często trzymamy się tylko jednych i tych samych.. Życzę zatem nowych wiosennych znajomości i więcej miejsca w szafie na to co naprawdę może uszczęśliwić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie usilnie trzymamy się pewnych znajomości nie dopuszczając myśli, że może coś być nie tak. Bo jakby miałoby się tak stać to od razu nasuwa się obrazek jakby małej dziewczynce zabrano lalkę.
      W moim kolejnym poście właśnie sama doświadczyłam "naturalnej selekcji" i nie ma się co cofać do tyłu trzeba iść dalej :)

      Usuń