wtorek, 27 maja 2014

Przygoda z lekarzem

Już pewien czas temu stwierdziliśmy z M., że często chodzimy po lasach i przydałoby się jakoś zabezpieczyć przede wszystkim przed kleszczami, których jak wiadomo jest z roku na rok coraz więcej. Istnieje coś takiego jak szczepienie przeciwko kleszczowemu zapaleniu mózgu. Wiem wiem. Brzmi strasznie. Oczywiście nasze Ministerstwo Zdrowia zaleca szczepienie się osobom które przebywają często w lasach lub na terenach "bogatych" w kleszcze. Jednak jest jedno małe ALE. Szczepić trzeba się samemu - prywatnie. Oczywiście na jednej szczepionce się nie kończy. Druga jest przyjmowana ok 1-2 m-ce po pierwszej, trzecia po około roku no i później tylko przypominające raz na trzy lata... Bosko nie? :P

Ale do rzeczy. Wpierw wszystkiego dowiedziałam się częściowo przez przypadek. Mamuśka uświadomiła mnie, że u niej w przychodni jest to szczepienie, więc następnego dnia ochoczo ruszyłam do przychodni. I czego się dowiedziałam? Wszystkich praktycznych rzeczy co i jak. No i również tego, że w związku z tym, że należę do innej przychodni u nich się zaszczepić nie mogę. To znaczy mogę ale automatycznie mnie tutaj przepiszą. Więc bez szału. Pomimo, że mam do rodziców 1,5 km to należymy do różnych przychodni. U nich jest tylko lekarz pierwszego kontaktu. Tam gdzie ja się zapisałam jest cała przychodnia ze specjalizacjami. 

Tak więc... podreptałam do siebie. I czego się dowiedziałam? Muszę udać się na zwykłą wizytę. Oczywiście  nic innego jak:
a) stanie rano z moherowymi beretami po numerek 
b) próba dodzwonienia się rano do przychodni. 
c) zapisanie się na planowaną wizytę która odbędzie się nie wcześniej, niż za 2 tygodnie 
Jako, że pracuję od 7 to punkt A nie wchodził w grę, Punkt C niestety wychodziłby na "styk" z wyjazdem wakacyjnym. Więc pozostała próba zapisania się po numerek telefonicznie.

Dzwonię w poniedziałek ok 9, dodzwoniłam się (hurra!!), po czym pozostały na ten dzień numerki takie jak 13:00; 13:30 i 14:20... No nic podziękowałam (BUUU!) bo o tej porze to raczej faktury księguję. 
Dziś kolejna próba i się udało. Oczywiście na dziś 16:15. Nie pozostało nic innego jak podreptanie.Euforia była już mniejsza. Ale sam fakt, że się udało to cud. Na tą drugą wizytę zapisałam się już zgodnie z punktem C na początek lipca.  

Przychodzę 10 min wcześniej. Przede mną jedna osoba, kolejna już w gabinecie. No ok. Przyszła moja kolej. Doktor pierwsze co to wypisała receptę. Później dopiero zrobiła wywiad i wypisała skierowanie. Trochę na moją głowę to na odwrót ale ok.

Podreptałam do gabinetu zabiegowego podpytać się co i jak. (w tym cały jest ambaras, że muszę wykupić receptę i przydreptać się zaszczepić przez pielęgniarkę bo na stanie nie mają nic!) 
Owa pielęgniarka uświadomiła mnie, że nie dość że muszę wykupić receptę, to też mam na to uwaga.... 24 h czyli idealnie do godz. 16,30 dnia następnego. A co by było jakbym się nie wyrobiła? Szczepienia nie wykona tylko muszę iść znów do lekarza po zaświadczenie! Oczywiście na domiar złego niby gabinet zabiegowy czynny do 18 ale do 17,30 tylko kobita jest...(później chyba tylko szklanki myje). 
No ok. 

Lecę jak głupia do pierwszej po drodze apteki... Leku  nie mają na stanie, no i poza tym nie ma go w hurtowniach. Lecę do kolejnej apteki, dość sporej. I tam kobita dopiero mnie uświadomiła.

"Wie pani, nie sprowadzaliśmy tego, ale z tego co widzę, to nie ma tego leku w żadnej hurtowni w całej Polsce. Poza tym Pani nie wykupi tej recepty bo jest to recepta na leki narkotyczne" 

No i szok. To Lekarz nie wie co i jak wypisuje? Na tempo w samochód i do przychodni. Mówię pielęgniarce co i jak, ona leci do doktor. Mija chwila i wyłania się pani doktor z pytaniem czy nie wiem co mają w hurtowniach :P Oczywiście wypisała drugi lek na tej samej recepcie...No i :

Ja: Pani doktor ale to jest recepta narkotyczna
Doktor: Ale jak to?
Ja: Pani a aptece zwróciła mi na to uwagę, że i tam bym tego nie wykupiła bo zła jest recepta.
Doktor: Rzeczywiście. (zaczęła dzwonić do pielęgniarek po bloczek recept po czym przyznaje się przy pielęgniarce.) Wie pani, że dopiero jest pani pierwsza co zwróciła uwagę, a ja tak je od wczoraj wypisuję, ciekawe ilu osobom udało się coś wykupić.

Dla informacji zwykła recepta posiada w okienku do wypisana leku skrót RP  natomiast recepta narkotyczna która była wcześniej znana jako "różowa" skrót RPW.

Po ponad godzinie latania udało mi się zamówić w jednej aptece - chyba nie najtańszej - lek. Oczywiście na jutro bo na stanie nie posiadają. Cena? bagatela 143 zł. No cóż zdrowie najważniejsze. Najgorsze jest to, że lekarze niestety nie wiedzą, że wiele leków jest wycofanych i wypisują na to recepty. Zdarzyło mi się to już 2 raz w tym roku. 

A tak na deser. Trzeci raz niestety muszę sobie odpuścić zumbę. 
Raz - mamy urodziny, 
Drugi - moje urodziny, 
no i dzisiejszy trzeci - przez to że wyrżnęłam takiego orła w niedzielę na balkonie waląc kantem progu o piszczel, że boli mnie noga jak chodzę nie wspominając już o istnym wysiłku. Ale... na szczęście był M i mnie przywlókł do pokoju. Łzy same mi płynęły z bólu (nie proponuję go testować ;)) Okłady z mrożonek lekko pomogły. Oczywiście to wina M. Bo mi za dużo wody nalał do konewki i nie zrobił oświetlenia ! :D Tak czy inaczej rypnęłam jak stara... Ale mam zachowanie podobno alkoholika - nie wylałam wody z konewki :D 

No więc w niedzielę zachowanie alkoholika a dziś recepty narkotyczne... pięknie... pięknie ;)

24 komentarze:

  1. zuuumba! wow chciałabym sie kiedyś tego nauyczć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego nie trzeba się uczyć, wystarczy iść i dobrze się bawić :)

      Usuń
  2. Aż muszę patrzeć na recepty :)

    To w takim razie najlepszego :)

    Mam nadzieję,że ta szczepionka Ci pomoże, choć ja w to wątpię, dla mnie to wszystko naciąganie, już były afery o te na grypę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie wiedziałam że te litereczki coś znaczą.
      No ja już kiedyś przez rok brałam proszki na uodpornienie gruźlicy - 40 lat spokoju. Z grypą daję sobie spokój bo jest co roku. A te kleszczowe to takie poważniejsze...

      Usuń
    2. Ale gruźlica raczej od tak nie złapie jak kleszcz.... No ale nie wiem, oby pomogło :)

      Ps. mogłabyś skasować weryfikacje obrazkową? Albo dziś się to psuje albo nie wiem, mam problemy na każdym blogu z komentowaniem jeśli jest taka ;/

      Usuń
    3. No ja właśnie gruźlicę złapałam od tak przez to że... widywałam się z dziadkiem a on z kolegą chorym. Masakra...

      A jest coś takiego jak weryfikacja obrazkowa? :P Nawet nie wiedziałam, poszukam...

      Usuń
    4. O... Ano widzisz, to różnie jednak bywa. Ja za to nic takiego nigdy nie łapię, a mam problem z jajnikami :P każdy ma coś z tym zdrowiem. Jak nie tu to tu złapie no...

      Usuń
    5. No właśnie chyba jedynymi w miarę zdrowymi osobami jest armia moherowa :P mająca siłę stać w kolejce już przed 6 a otwarcie przychodni o 8... wymiękam. Teraz kolejna wizyta mnie czeka w przychodni w czerwcu do gin... mam nadzieję, że zmieni mi te przeklęte hormony

      Usuń
    6. To i tak mało, u mnie stoją od 4 rano bo o 7 otwierają :) a ja nie potrafiłabym czekać do ginekolog ( u mnie się czeka jakieś marne 2 miesiące albo i 3 :P ). Chodzę prywatnie i też zaczęłam brać hormony od wczoraj. Nuvaringi - mała dawka i w ogóle i jestem w niebie bo są idealne :D

      Usuń
    7. Eee u nas do gin czekać trzeba od 3 mcy do nawet 4 na wizytę... ba... nawet na przepisanie recepty! Niestety ja na początku przy tych w miarę się czułam. Od ponad miesiąca wiem że nie są dobre. Ogólnie organizm się przyzwyczaja do hormonów ok 3-4 mcy... wtedy idealnie wiadomo czy są dobre. Te co biorę (zoely) nie są.

      Usuń
    8. Ja na razie nie mam bólów głowy, bólów jajników i po prostu nic nie czuje :) a wkładam krążek na 3 tyg. i mam nadzieję, że pozostanie tak cudownie :) Wcześniej brałam z przymusu i były dobierane pod chorobę nie pode mnie więc nie było fajnie. A teraz niby mają zapobiegać robieniu się torbielom a przy okazji antykoncepcja. Nie chciałam przeżywać tego samego co miesiąc temu.

      Usuń
    9. No i przez to,że ta kolejka długa i czekanie wolę chodzić do prywatnego, nie chodzę cozdiennie a 100 zl z najlepszym sprzętem usg i fachową radą itp. to jest nic :P a gdybym tak czekała 3 msc na wizytę potem 1 na usg i potem kolejne 3 msc na omówienie usg to chyba bym umarła...

      Usuń
    10. Ja na razie nie mam wyjścia. Kasy brak. Sama się utrzymuję więc jakoś ledwo co ale daję radę... Zresztą nie wiem czy na miejscu znalazłabym kogoś prywatnie. Wszystko przeszło na państwówkę.

      Usuń
    11. a u mnie wszystko prywatnie :)
      i też z kasą nie mam za dobrze bo jedno stypendium już mi się kończy i w lipcu już dostanę 700 zł tylko i to do września bo we wrześniu nie będę mieć już nic. A tak to niby mieszkam z rodzicami ale lekarza, leki itp opłacam sama. Jedzenie, ciuchy, telefon, internet sama a i studia 3600 zł na rok, plus co weekend na bilety i zjazdy kasa idzie. Jakoś daję radę :) a moje leki teraz 60 zł na miesiąc.

      Usuń
  3. Jak to czytałam zastanawiałm się jakmi cudem tacy lekarze jeszcze pracuję. Przecież mi to wygląda na niekompetencje. Lekarz powinien widzieć jaką receptę wypisuje. I wg dziwi mnie to, że nikt z innych pacjentów się nie wrócił i nie zgłosił tego. To dopiero akcja. Ale niestety tak już wygląda ta nasza polska służba zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najciekawsze to to, iż pani doktor była dość młoda.
      Dam jej jeszcze szansę drugi raz - niech będzie, że pogoda była nie do myślenia.

      Usuń
  4. uśmiecham się ze zrozumieniem.
    Ile razy wracałam z Gdańska do siebie(60 km) byw mojej aptece dowiedzieć się że leków mi nie wydadzą bo recepta źle wypisana...
    przykro mi :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mi się udało wykupić nawet trochę taniej niż mówili - 128 zł. Ale zamieszania narobili...

      Usuń
  5. O kurka! zlikwidowałaś te kody do wpisywania :D
    dziękuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. No to miałaś tego załatwiania, biegania w tą i z powrotem. A z tymi receptami, to faktycznie czasami tyle zamieszania..
    Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin :) Dużo zdrowia - przede wszystkim ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety przez bieganie nic nie schudłam :P
      Dziękuję - zdrówko się przyda :)

      Usuń
  7. ja nie rozumiem... przecież takie wypisywanie złych recept to robienie sobie dodatkowej roboty (pomijając juz nawet bieganinę pacjenta)
    nie lepiej byłoby tak od razu porządnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie tak, ale może w praktyce ma to jakieś zastosowanie ;)

      Usuń