wtorek, 7 października 2014

Zawirowany jest ten październik

Miało być spokojniej, miałam nadrobić zaległości. Tymczasem nie mam czasu przeczytać nawet postów. 

Ni z gruszki ni z pietruszki wyskoczył nam wyjazd do rodziny. Oczywiście nie byliśmy w stanie odmówić aby nie pojechać do Ciechanowa. Mój M przekonał się, że jest to rodzina bardzo gościnna, wesoła i spotykająca się zawsze w komplecie. Poza tym nie widzimy się na co dzień tylko maksymalnie kilka razy w roku. Tak czy inaczej. Chętnie się wybraliśmy. 


W rodzinie są dwa maluchy. Jeden - Maciek - syn "wujka i cioci". Ma chłopak 5 lat i już wiem, że będzie w przyszłości przystojny. Starali się o niego 7 lat, aż w końcu jak zrezygnowali okazało się, że Beata jest w ciąży. Chłopak bardzo ułożony. Grzeczny. Na każde wymienienie jego imienia zwraca uwagę. Chodzi do przedszkola integracyjnego i widać tego skutki. Jest bardzo opiekuńczy. Podobno rozumie, że inne dzieci zachowują się inaczej bo są po prostu chore. 



Drugi to - Konrad - syn siostry ciotecznej Anety i Mirka. 2 latek. Istny diabeł wcielony. Nawet nie tyle rozrabia, że nie nadążają za nim ale to darcie się, rzucanie zabawkami, a nawet próby bicia brata nie wskazują na to aby był aniołkiem. Jednak siostra nie za bardzo się nim zajmuje, w ogóle nie widać aby była jego matką. Tak dziwnie. Jeszcze Mirek jakoś ratuje sytuację i opiekuje się nim. Oczywiście zaczął się temat - kiedy ja. Aneta nawet stwierdziła, że powinnam wziąć ich Kondzia na kolana bo podobno skutkuje ciążą. Ale po tym jak widziałam jak się zachowuje to odmówiłam, wolałabym jednak mieć spokojniejsze dziecko ;) 


Po sporym obiedzie wybraliśmy się całą rodziną na małą wycieczkę do zamku książąt mazowieckich. W sumie mieliśmy jechać wcześniej ale oczywiście mój M tak się grzebał, że się nie wygrzebał i nie wyrobiliśmy się. Dobrze, że chociaż do ciotki się nie spóźniliśmy. Ale w sumie z dwojga złego na dobre nam to wyszło. Zdążyliśmy pół godziny przed zamknięciem zamku. Na basztę już nie weszliśmy. Jednak połowa zamku jest cały czas w remoncie. Więc w większości były rusztowania. Dobrze, że na zewnątrz był już odnowiony.


Zdjęć rodzinnych oczywiście nie brakło :)




Po zamku przeszliśmy się na również odnowiony - Rynek.


Nie wiem czemu te wizyty w gronie rodzinnym tak szybko mijają i zaraz trzeba się zbierać do domu. 


Nie zdążyłam dokładnie wrócić myślami do Warszawy gdzie okazało się, że sunia mojej mamy - Zuzia - musi mieć pilnie operację. Miała jakieś niewielkie guzki przy sutkach. Okazało się, że są to niestety zmiany nowotworowe. Ponadto lekarz pytał rodziców kiedy byłą sterylizowana. Na co moi rodzice - oczy jak 5 zł, bo przecież nie była sterylizowana. Okazało się, ze ma pełno cyst wokół macicy wypełnionych wodą. Ogólnie - bardzo zaburzoną ma gospodarkę hormonalną. Z tego wszystkiego w piątek będzie miała operację - wycięcie wszystkiego czego być nie powinno. Samej cudem udało mi się wolne wziąć w pracy bo mam zamknięcie miesiąca a jestem sama. Ale wiem, że Zuzia jest dla rodziców wszystkim. Mam nadzieję że będzie dobrze. 


Oczywiście to nie koniec "niespodzianek". Dostałam wezwanie z urzędu celnego :/ Czego chcą? Obfotografowania całego mojego samochodu w związku z tym, że było to nabycie "wewnątrzwspólnotowe". Jest tylko jedno małe ale. Ja go we Francji sama nie kupiłam tylko handlarz, ale o tym nie wspomnieli, a ja nie nabywając za granicą nie mam obowiązku dawania im czegoś. Co innego jakby wspomnieli o tym człowieku a tam ani słowa. A sprawa tyczy się czy zakwalifikować go jako ciężarowy czy osobowy... Paranoja... No ale zadzwonić zadzwonię bo mam tydzień na to... Z drugiej strony - ciekawe czy jak im prześle zdjęcia w RAV-ach to je otworzą? :D (rav-y to oczywiście oryginalne zdjęcie z aparatu, którego nie da się podrobić, ale też większość programów ich nie obsługuje:) )

Jednym słowem zamieszanie jak to zwykle u mnie bywa. Sama nie wiem jak to się wyplątać z zaległości. Oczywiście nie wspomniałam - nie czytam postów, gdyż w pracy jestem sama. Koleżanka wzięła 2,5 tyg urlopu i nie mam zbytnio czasu kiedy odpalać neta. Za tydzień już wraca więc może jakoś się unormuje. 

P.s. Dziewczyno z tatuażem - prosiłaś o jakieś wskazówki co do zdjęć miejsc, ale sama nie wiem jak to zrobić. Sama staram uwiecznić się to co najważniejsze i najciekawsze. Może jest to w większości spowodowane, że jestem wzrokowcem i za bardzo nie myślę jak robię zdjęcia :) Wszystko wychodzi w praniu, więc najlepiej jak zdjęcia pokażesz swoją duszą i sercem do fotografii :)

p.s.2. Ukazałam Wam kawałek mojej rodziny, bo jednak rodzina jest najważniejsza :)

15 komentarzy:

  1. Byłam kiedyś w tym zamku!!! :-D Dawno temu, było jeszcze przed remontem, nie było rusztowań. Widać było, że ten zamek wymaga trochę inwestycji, ale i tak było ciekawie. Po zakończonym remoncie pewnie będzie warto się wybrać drugi raz :-)

    Dziewczyno z Tatuażem - Ty też robisz bardzo ładne zdjęcia!!!

    Pozdrawiam obie Panie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No najgorsze, że nie wiadomo kiedy remont się skończy. W śroku dobudowali szklany barak w którym są wystawy, kasa i multimedialne ekrany. Na pewno jak skończą wszystko to się wybirzemy.

      Usuń
  2. Kiedyś nie lubiłam takich wyjazdów rodzinnych :) Ale od jakiegoś czasu bardzo je lubię ;) Zwłaszcza te do rodziny chłopaka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zależy od rodziny. U M.Jest tak, że zawsze musi być wódka na stole, bez względu czy to święta czy środek tygodnia. W mojej rodzinie tak nie jestbi może dlatego ją "woli"

      Usuń
    2. Ta wódka akurat źle mi się kojarzy, ale na szczęście dzięki rodzinie Ciacha okazało się, że można umieć pić tak, żeby później być w stanie chociaż po imprezie posprzątać.

      Usuń
    3. Bo najważniejsze to umieć pić z umiarem a nie każdy tak potrafi.

      Usuń
    4. ja niestety nie potrafię, więc zazdroszczę tym, co znają tą sztukę :)

      Usuń
    5. Ja od momentu nadużywania przez ex alkoholu mam do niego wstręt. Piję baaardzo okazjonalnie i jakoś nie czuję abym coś miała tracić ;)

      Usuń
  3. Ja też ostatnio mam mało czasu, brakuje go na wszystko :/
    No, ale dobrze, że znajdujesz czas na odstresowanie się i oderwanie od codzienności ;]
    Zdjęcia świetne - jak zawsze zresztą.
    A co do pieska, to życzę, by wszystko przebiegło pomyślnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No czasem trzeba jakoś się "zresetować". W weekend planuje zabawić się z paznokciami od których zrobiłam sobie naprawdę długą przerwę. Zdjęcia - jak zwykle zwykłe :)
      Operacja przebiegła pomyślnie. Niedawno ją odebrałyśmy, bardzo jest zestresowana. Najgorsze, że aby zbadać guzki nowotworowe - jakie są czy złośliwe czy nie - to potrzeba wysyłać do Niemiec bo w Polsce wszystkie opisują jako "guz".

      Usuń
    2. No popatrz, tego nie wiedziałam. U nas to prawie ze wszystkim jest nie tak jak być powinno.

      Usuń
  4. Lubię te Twoje fotki...
    W sumie nei wiedziałam a zrobiłam tak jak napisałaś-fotografowałam sercem.. nie wyszło chyba tak źle...

    Pięknie to napisałaś-rodzina jest najważniejsza.... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Twoje też są niczego sobie :)
      A rodziny - nigdy nie da się zmienić. Trzeba kochać taką jaką się ma :)

      Usuń
    2. mmm... no dobra ale pod warunkiem że pod słowo "rodzina" nie podpinasz teściowej :D

      Usuń
    3. Przecież teściowa to nie rodzina :)

      Usuń