sobota, 25 października 2014

Zmiany - oczywiście na lepsze :)

W końcu się doczekałam! Nastąpiły w moim życiu zmiany, oczywiście na lepsze z mojego punktu widzenia i siedzenia. Ponad rok mojemu M. marudziłam, że sama mieszkam, że on nigdy się nie wprowadzi. 


W zeszłym tygodniu zaczęło mnie "coś brać", a raczej szarpać - znaczy się to był kaszel. Jak to pani doktor odpowiedziała na pytanie "co mi jest" - "No wirus, wirus". Zanim się jednak wybrałam do lekarza to dzień wcześniej najpierw poinformowałam M., że nie ma po co przyjeżdżać bo jestem chora - więc i tak nie pojedziemy, więc może zostać u siebie (rodziców). On jednak stwierdził, że jest już w drodze i nie chce mu się zawracać. Oczywiście zrobiło mi się miło, że chociaż te kilka godzin zaopiekuje się mną. Zrobiłam jakiś mini obiad. Przyjechał, zjedliśmy, po czym dostał telefon. Dzwonił kolega i umawiali się na rano. Tutaj, pomimo wyłączenia się większej ilości mózgu, zapaliła się jednak lampka. Zaczęłam wiec pytać:
- umawiałeś się na rano?
- no tak  z Łukaszem.
- z tym Łukaszem co byliśmy.... 
- no tak
- ale moment on nie mieszkał w ...
- no mieszkał, ojjj... bo przeprowadził się tutaj bliżej, będziemy razem jeździć
- ???
- no od dzisiaj mieszkam  z Tobą
- żartujesz czy nie?
- no nie bo on mieszka .... no i w ogóle wiedziałem o tym już z 3 miesiące temu, ale chciałem Tobie niespodziankę zrobić. 

Naprawdę się ucieszyłam. W końcu się doczekałam wspólnego leniuchowania i spędzania ze sobą każdej chwili. 
Z związku z tym wyciągnął mnie jeszcze na zakupy do IKEA - chciał sobie koniecznie kupić biurko. Wiedział, że ma kącik w sypialni ale sam musi go urządzić bo ja nie potrzebuję biurka tylko on sam. No i pół przytomna, ale nadal w euforii pojechałam. Kupiliśmy biurko, półki, w gratisie dostałam piękną orchideę, którą wybieraliśmy wspólnie (zdjęcie wyżej) :) 




Minęło półtora tygodnia, uczymy się po trochu jak żyć wspólnie każdego dnia - bo z doskoku to nie to samo. W domu praktycznie nie korzystam z komputera - to co nas obydwoje ucieszyło - koniec z komunikatorami. Jeszcze się nie pozabijaliśmy, wiemy, że w niektórych kwestiach musimy się dotrzeć, sama nie jestem przyzwyczajona, że codziennie ktoś jest w moim domu, to znaczy w naszym domu jesteśmy razem :) . Moja koleżanka z pracy na tą nowinę stwierdziła, że trzeba to opić,  no ale będziemy opijać bardziej jej przekręcenie się licznika z 2 na 3 :) 

Zaczyna się wszystko powoli układać. No może jakaś podwyżka w pracy by się przydała i było by w ogóle cacy :) 

p.s. żeby nie było, zdjęcie orchidei nie było w żadnym gramie przerabiane - takie ot surowe :)

10 komentarzy:

  1. Gratuluję! To bardzo fajny moment w życiu! Ważny i na ogół bardzo miły - jeśli się umie go docenić, jeśli się ma cierpliwość i umie się dopasować do nowej sytuacji.

    Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze żadna zastawa nie latała więc nie jest źle :)
      Dziękujemy :)

      Usuń
  2. Ale Ci zazdrosczę ! :D Mega fajna niespodzianka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No prawdziwa niespodzianka. Jeszcze nie mogę się przyzwyczaić, że jest u mnie i pałęta się po mieszkaniu :)

      Usuń
    2. No właśnie trochę brudzi. Muszę go pilnować ;)

      Usuń
  3. Super :D Niech Wam się mieszka razem jak najlepiej :D
    A storczyk piękny..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas pokaże jak będzie nam się mieszkało. Sama mieszkałam przez ponad rok więc mam już swoje przyzwyczajenia aż tu nagle pojawił się na co dzień "ON" - zmiany mogą trochę potrwać ;)

      Usuń
  4. Naprawdę wspaniała niespodzianka... aż miło tutaj zajrzeć.. cieszę się przeokropnie :D

    OdpowiedzUsuń