W końcu się doczekałam! Nastąpiły w moim życiu zmiany, oczywiście na lepsze z mojego punktu widzenia i siedzenia. Ponad rok mojemu M. marudziłam, że sama mieszkam, że on nigdy się nie wprowadzi.
W zeszłym tygodniu zaczęło mnie "coś brać", a raczej szarpać - znaczy się to był kaszel. Jak to pani doktor odpowiedziała na pytanie "co mi jest" - "No wirus, wirus". Zanim się jednak wybrałam do lekarza to dzień wcześniej najpierw poinformowałam M., że nie ma po co przyjeżdżać bo jestem chora - więc i tak nie pojedziemy, więc może zostać u siebie (rodziców). On jednak stwierdził, że jest już w drodze i nie chce mu się zawracać. Oczywiście zrobiło mi się miło, że chociaż te kilka godzin zaopiekuje się mną. Zrobiłam jakiś mini obiad. Przyjechał, zjedliśmy, po czym dostał telefon. Dzwonił kolega i umawiali się na rano. Tutaj, pomimo wyłączenia się większej ilości mózgu, zapaliła się jednak lampka. Zaczęłam wiec pytać:
- umawiałeś się na rano?
- no tak z Łukaszem.
- z tym Łukaszem co byliśmy....
- no tak
- ale moment on nie mieszkał w ...
- no mieszkał, ojjj... bo przeprowadził się tutaj bliżej, będziemy razem jeździć
- ???
- no od dzisiaj mieszkam z Tobą
- żartujesz czy nie?
- no nie bo on mieszka .... no i w ogóle wiedziałem o tym już z 3 miesiące temu, ale chciałem Tobie niespodziankę zrobić.
Naprawdę się ucieszyłam. W końcu się doczekałam wspólnego leniuchowania i spędzania ze sobą każdej chwili.
Z związku z tym wyciągnął mnie jeszcze na zakupy do IKEA - chciał sobie koniecznie kupić biurko. Wiedział, że ma kącik w sypialni ale sam musi go urządzić bo ja nie potrzebuję biurka tylko on sam. No i pół przytomna, ale nadal w euforii pojechałam. Kupiliśmy biurko, półki, w gratisie dostałam piękną orchideę, którą wybieraliśmy wspólnie (zdjęcie wyżej) :)
Minęło półtora tygodnia, uczymy się po trochu jak żyć wspólnie każdego dnia - bo z doskoku to nie to samo. W domu praktycznie nie korzystam z komputera - to co nas obydwoje ucieszyło - koniec z komunikatorami. Jeszcze się nie pozabijaliśmy, wiemy, że w niektórych kwestiach musimy się dotrzeć, sama nie jestem przyzwyczajona, że codziennie ktoś jest w moim domu, to znaczy w naszym domu jesteśmy razem :) . Moja koleżanka z pracy na tą nowinę stwierdziła, że trzeba to opić, no ale będziemy opijać bardziej jej przekręcenie się licznika z 2 na 3 :)
Zaczyna się wszystko powoli układać. No może jakaś podwyżka w pracy by się przydała i było by w ogóle cacy :)
p.s. żeby nie było, zdjęcie orchidei nie było w żadnym gramie przerabiane - takie ot surowe :)
Gratuluję! To bardzo fajny moment w życiu! Ważny i na ogół bardzo miły - jeśli się umie go docenić, jeśli się ma cierpliwość i umie się dopasować do nowej sytuacji.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego!
Jeszcze żadna zastawa nie latała więc nie jest źle :)
UsuńDziękujemy :)
Ale Ci zazdrosczę ! :D Mega fajna niespodzianka :D
OdpowiedzUsuńNo prawdziwa niespodzianka. Jeszcze nie mogę się przyzwyczaić, że jest u mnie i pałęta się po mieszkaniu :)
UsuńNie brudzi za bardzo? :D
UsuńNo właśnie trochę brudzi. Muszę go pilnować ;)
UsuńSuper :D Niech Wam się mieszka razem jak najlepiej :D
OdpowiedzUsuńA storczyk piękny..
Czas pokaże jak będzie nam się mieszkało. Sama mieszkałam przez ponad rok więc mam już swoje przyzwyczajenia aż tu nagle pojawił się na co dzień "ON" - zmiany mogą trochę potrwać ;)
UsuńNaprawdę wspaniała niespodzianka... aż miło tutaj zajrzeć.. cieszę się przeokropnie :D
OdpowiedzUsuńa dziękuję :)
Usuń