poniedziałek, 4 marca 2013

brak kompetencji

W obecnej pracy jestem dość krótko bo niecałe pół roku. Jak wcześniej wspominałam - z poprzedniej zostałam zwolniona. I tak się stało, że pracuje obecnie w organizacji pożytku publicznego. Mój zawód to nic innego i podobno bardziej nudnego niż księgowa. Chociaż z tą nudą bym się trochę zastanowiła. Już nie raz koleżanka-przełożona stwierdziła "Gośka jesteś nienormalna" albo "ja już z tobą nie mogę wytrzymać (śmiech)". Ja po prostu chyba nie lubię nudy. Ponadto w pracy jest dużo miłych, sympatycznych i żartobliwych osób, więc tym bardziej można sobie czasem (często) pożartować. 

Wracając do tematu. Do połowy roku dokumenty prowadziło przez półtora roku biuro rachunkowe. Przekleństw których już użyłyśmy było nawet mało powiedziane, że wiele. Co się dotykałyśmy do jakiejś części, cząsteczki, kawałeczku to wychodziły błędy. Stwierdziłyśmy, że na koniec roku będziemy wszystko prostować. No i zaczęło się... znów przekleństwa. Po prostu nie rozumiemy jak takie "biuro" nie straciło licencji na prowadzenie księgowości. Błędy są od drobnych po naprawdę kolosalne. Nie wiemy zbytnio jak z tego wyjść. Naszych "firemek" jest 36 sztuk. Mniejszych i większych. Z tymi mniejszymi jest łatwiej bo mniej kont, bo mniej błędów. Ale z tymi większymi to chyba najlepszym pomysłem byłoby po prostu podpalenie wszystkiego i zaczynanie od nowa, od czystej kartki. 

Do końca nie wiemy kto wpadł na "genialny" pomysł przekazania prowadzenia księgowości i kadr takiemu tworowi jak biuro rachunkowe. Oczywiście nikt do błędu się przyznać nie chce. Ale tyle pracy co my już włożyłyśmy w wyjaśnianie, to powinni oni już co najmniej miesięczną kwotę faktury nam zwrócić... Z drugiej strony zastanawiałyśmy się jak można tak na odpierdol prowadzić księgowość, że nic a nic się nie zgadza. Błąd na błędzie, błąd pogania... Że taka na przykład im kontrola nie wpadła z urzędu skarbowego... No ale domyślamy się, że pracują tam osoby bez jakichkolwiek kompetencji, a niestety takie w księgowości są potrzebne.

Dziś już nawet nie chciałam płakać, ani kląć, po prostu zaczęłam się śmiać z głupoty. Koleżanka spojrzała na mnie  jak na głupią. Nie wiedziała co się dzieje. Ale jak jej powiedziałam to sama zaczęła się uśmiechać. Ale znów czego my oczekujemy?

Jakieś 3 miesiące temu byłyśmy we trzy i mamy nadzieję że ten stan za jakiś czas powróci. "Koleżanka" która była "kompetentna" bo przecież miała certyfikat a to o czymś świadczy! Narobiła tyle błędów, że ich poprawka zajęła nam następne 3 tygodnie. No ale w końcu stwierdziłyśmy, że trzeba kogoś przyjąć. Żeby było nam łatwiej. Żebyśmy były zgraną ekipą. No i poszukiwania przerodziły się w płacz, śmiech i inne zachowania na które same nie wiedziałyśmy czy dobrze reagujemy. W ogłoszeniu pomimo, że było wyszczególnione "wykształcenie ekonomiczne" (nawet nie pisaliśmy, że wyższe) "doświadczenie w księgowości" oraz "znajomość programu ...". Wydawało się proste. Ale niestety... W stercie CV były takie osoby jak: instruktorka fitness, dyrygent, psychologów cała masa, tak jak i socjologów, politologów itd itp. Ekonomistów garstka. Więc z tej garstki wybierałyśmy. Wybrałyśmy Agatę. Doświadczenie ma. Wykształcenie - może nie do końca ale chodzi na kurs do stowarzyszenia głównych księgowych. Program zna. IDEALNA.  I po godzinie czar prysł. Z księgowością może miała tyle wspólnego co ja z ZAKONNICĄ. Nawet nie potrafiła podzielić kosztów, nie umiała zaksięgować najprostszej rzeczy jaką jest wyciąg bankowy, nie wspominając, że nawet nie rozumiała jak się jej tłumaczyło łopatologicznie daną rzecz.  Była 2 dni. Dzięki bogu sama zrezygnowała. Kolejne 2 dni poprawiania po niej. 

Tak więc same doświadczyłyśmy, że o osoby z odpowiednimi kwalifikacjami jest ciężko, bardzo ciężko, trudno, chyba w kamieniołomach jest łatwiej. Siedzimy we dwie. Było kolejne ogłoszenie. Zgłosiły się podobne osoby do poprzednich. Do nikogo nie dzwoniliśmy. Pewnie niedługo wyjdzie kolejne ogłoszenie.

Czasem się zastanawiam po co ludzie kłamią w rekrutacji? Przecież to i tak wyjdzie za jakiś czas. No chyba, że chodzi i biuro rachunkowe do którego za pewne tego dyrygenta przyjmą, żeby tylko "wklepać dane".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz