czwartek, 4 lipca 2013

Zachowania ludzi

Nie zrozumieć kogoś to wcale nie jest sztuka. Wystarczy użycie innego słowa, czy powiedzenie innym tonem niż by się wydawało. Gorzej jest jeśli ktoś obwinia "mnie" że coś zrobiłam a tego faktycznie nie zrobiłam. 

Prosta sytuacja - z sąsiadką przyszłą i chyba niestety niedoszłą. Napisałam jej że mi się zrobiło przykro z pewnego powodu. Ale prawie od razu wyszło że "się sfochowałaś" czy "obraziłaś". Nie wiem czemu ludzie od razu łatki przypisują, że jak się ktoś nie odzywa czy właśnie jest mu przykro to od razu jest obrażony. Fakt ja ręki nie zamierzam wyciągać pierwsza, nie ze złośliwości czy coś, ale po prostu to chyba ona powinna zrozumieć (chyba nawet szybciej niż ja bo jest starsza) że trochę się nie zachowała fair wobec mnie a pomimo tego ma jeszcze pretensje. Boli mnie to, że na początku było fajnie, dogadywaliśmy się itd itp. Po czym się właśnie dowiedziałam, że nie mamy wspólnych tematów, czy zainteresowań... Trochę wygląda to jak "celowe usprawiedliwianie się" - bo chyba tak to naprawdę wygląda. Przecież można powiedzieć czy napisać wprost - wybacz ale mam inne zdanie na ten temat. Ok. Przecież po to jest demokracja i wolność słowa, żeby każdy miał prawo mieć inne zdanie. Tak czy inaczej nadal jestem rozczarowana zachowaniem "sąsiadki".

Z innej beczki. Po namowie mojej "przełożonej" (do której jesteśmy na "TY") zaczęłam szukać pracy. Ona szuka już pół roku to i mi poradziła żebym szukała bo tutaj kokosów nie będzie. Do tego wszystkiego ostatnio nawet nie wiemy kiedy wyjdzie pensja. Więc typowe koczowanie z miesiąca na miesiąc. No ale za słowami koleżanki zaczęłam wysyłać CV. Może nie w jakiejś hurtowej ilości, ale na wybrane i odpowiadające mi oferty pracy. 
W zeszłym tygodniu odezwała się do mnie pani z większej spółki, zaprosiła mnie na rozmowę na wtorek. No nie mam co tracić więc jadę. Tyle, że z pracy urwać się muszę trochę bo bym się nie wyrobiła. Jak to powiedziałam owej "koleżance-przełożonej" to szczęścia w jej oczach nie widziałam. Raczej coś na zasadzie zazdrości, zawiści. Chyba nawet wiem skąd to pochodziło. Sytuacja za pewne miała być taka, że to ona znajdzie szybciej pracę i zostawi mnie z całym pierdzielnikiem i będę musiała się z tym bujać. Nie wzięła pod uwagę tego, że może być odwrotnie. No ale cóż... Stwierdziłam, że chyba powinnam się przestać przejmować innymi a zająć się sama sobą i własnym życiem. 

Jak wcześniej wspomniałam, rozmowa odbyła się we wtorek - akurat w dzień kiedy zaczął się upał. Dostałam mały teścik - 5 pytań. Szybko przeczytałam i rozwiązałam, aż Panie rekrutujące były w szoku. 30 min rozmowy i do domu. Uczucia - mieszane. Nawet nie wiem jak wypadłam. Ale dość szybko przestałam myśleć o tym bo jechaliśmy po meble. Wieczorem siadam do maila i czytam od Pani co mnie zaprosiła maila "... jednocześnie miło mi powiadomić, że jesteśmy zainteresowani współpracą z Panią. Jeszcze w tym tygodniu otrzyma Pani informację odnośnie szczegółów zatrudnienia". Byłam w szoku. Zrozumiałam, że się dostałam. Jakoś po najbliższych nie było widać tej radości co mnie najbardziej chyba zabolało. W pracy również nie powiedziałam nic że przeszłam rekrutację. Tyle co opowiedziałam jak było na spotkaniu, i że wyniki mam dostać za tydzień. Od Pani H. usłyszałam "jakby Ciebie chcieli przyjąć to by od razu Ci to powiedzieli tego samego dnia" - no fakt powiedzieli/ napisali ale one o tym nie wiedzą. Jestem ciekawa ich reakcji jak się dowiedzą co ich czeka. Chociaż będzie za pewne podobnie jak przy tym jak powiedziałam, że idę na rozmowę. 

Moja Matka nie wyrażała radości z tego, że mi się udało, no ale cóż. Całe życie mnie traktują oschle. Ale wczoraj wracając do domu gnębił ją jeden wątek - ILE będę zarabiała - odpowiedziałam jej, że nie powiem, że nie chcę (Zrobiłam tak,  z tego względu, że za dużo zawsze o mnie wiedzieli, jak coś chciałam zrobić to miałam milion pretekstów żeby nie robić czegoś po swojemu tylko po ich myśli). A jaka była reakcja mojej Matki? Obraziła się. Przez to, że nie powiedziałam ile dostanę wynagrodzenia, no i że o tym wie mój M. Ja jej nigdy nie zrozumiem, zawsze obraża się o głupoty, robi awantury z niczego - mam tylko nadzieję, że na starość ja taka nie będę. 

Ogólnie zauważyłam, że otaczają mnie ludzie którzy nie lubią sprzeciwu. Chcą, żeby wszystko szło po ich myśli a nie po mojej. Ja zawsze myślałam o innych ale inni o mnie już nie. Nie wiem jak zostałam wychowana w ten sposób, lub może sama się tego nauczyłam jak zaczęłam pracować. Teraz tylko mogę czekać na rozwój następnych wydarzeń i reakcji innych ludzi na moje postanowienia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz