piątek, 25 października 2013

Łódź

Kilka dni temu byłam w Łodzi. Nie sama. Było nas 4. Wyszłyśmy wcześniej z pracy, tak zwane "wyjście służbowe". Jechałyśmy na pogrzeb koleżanki męża. Popełnił samobójstwo. Nie wiemy co go skłoniło do takiej decyzji, ona nie chciała rozmawiać na ten temat - wcale jej się nie dziwię. Koleżanka została sama z córką. Zostały same ze wsztstkimi problemami. Ludzi na pogrzebie było dużo. Chyba nawet by się nie spodziewał takiej ilości ludzi. 
Mało komfortowa sytuacja. Wiemy na pewno, że trochę podniosłśmy na duchu koleżankę, po tym jak nas zobaczyła. 
W poniedziałek ma przyjść do pracy. Chyba nawet lepiej niż ma siedzieć w domu i myśleć w kółko o tym samym...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz