czwartek, 3 października 2013

Ortopeda

Ortopeda czyli lekarz, zajmujący się leczeniem urazów i chorób narządów układu ruchu.... 

W związku z ostatnimi okolicznościami, dostałam skierowanie do owego lekarza. Termin dość szybki. Aż byłam w szoku. W poniedziałek pojawiłam się aby zdiagnozować czy nic na pewno mi nie jest. Bądź co bądź plecy cały czas mnie bolą. Lekarz dość specyficzny. Pacjenci do niego to średnia wieku 60-80 lat... czyli jednym słowem - zaniżyłam mu średnią wieku poprzez swoją wizytę. 

No ale zanim weszłam i usłyszałam diagnozę musiałam poczekać w kolejce. Kolejka duża nie była. Część osób zapisana na godziny, część (tak jak i ja) zapisana między tymi pacjentami godzinowymi. No ale czekam spokojnie - dwie osoby przede mną. Jedna pani bardzo miła. Widać, że do lekarza przyszła bo musiała (prawdopodobnie miała zwichniętą i przechodzoną kostkę). Zaraz po niej była moja kolejka. Ale żeby nie było tak pięknie. Pojawiła się jedna pani (trochę jak moja babcia) pytała co mi jest itd itp. Po niej pojawiła się tzw. "babcia moherowa" (ok. 80 lat. wszystko jej się należy, kultury za grosz, tak to chorą a jak jest miejsce w autobusie to leci na sam koniec zanim się zdrowy człowiek obejrzy że takowe miejsce jest).
No i owa babcia moherowa zanim coś zdążyłyśmy z tą kobieciną odpowiedzieć usłyszałyśmy
- na którą panie są zapisane, bo ja na 11:00 czyli już powinnam wejść, bo ja noszę pas ortopedyczny... Heniu (może inaczej jej mąż miał na imię, ale wołała go w siłę) daj mi ten zastrzyk bo już mnie wszystko boli, i ja muszę zaraz wejść bo nie wytrzymam....

Monolog był dość długi. Do tego stopnia że uchyliły się drzwi do lekarza i owa babcia ozdrowiała i do drzwi doleciała jak jakaś nastolatka... Z Panią co oczekiwałyśmy nawet nie zdążyłyśmy się za bardzo zorientować, co się dzieje. Minęła chwila i lekarz wezwał kolejną osobę. Miała wejść pani za mną na godzinę ale powiedziała do doktora:
- niech wejdzie młoda dziewczyna, ona ma całe życie przed sobą, i jest po wypadku, ja te 10 minut poczekam. 
Byłam w szoku, że jeszcze takie babcie się zachowały na tym świecie. Podziękowałam Pani i weszłam. 

Pan doktor dość specyficzny. Bardziej mi przypominał artystę niż lekarza. Pobrał ode mnie wszelkie papiery jakie w poprzednich dniach otrzymałam. A za drzwiami w gabinecie zabiegowym leżała pani "babcia moherowa".  Miała dostać zastrzyk. Lekarz wstał i poszedł do niej. I rozmowa wyglądała tak:
L: gdzie panią boli?
BM: oj tu, ałć (i krzyk na całą przychodnię)
L: ale niech pani nie krzyczy tak. 
BM: Boli, ała (znów krzyk, aż uszy odpadają... ja chyba nawet tak krzyczeć nie potrafię)
L: niech nie udaje, że ją tak boli, może i boli ale niech się nie ośmiesza i przestanie się wydzierać.

Ja siedząc za drzwiami i nasłuchując całej tej rozmowy tylko się śmiałam. Jak Lekarz wrócił to tylko się uśmiechnął i wzdychnął  (było widać, że ma już dość takich pacjentek). 
W końcu przeprowadzał ze mną wywiad. Nic podobno mi nie jest, ale w środę ponowna wizyta po zwolnienie... No  cóż, trzeba to trzeba... Wyszłam, podziękowałam i udałam się do rejestracji. Poprosiłam dziewczynę o zapisanie mnie, wykonała wszelkie formalności i to co powiedziała trochę mnie zszokowało 
"lekarz przyjmuje 8:30-14 ale proszę przyjść pod koniec, bo wcześniej to tu same przepychanki są i kłótnie, więc wcześniej jak o 12 proszę nie przyjeżdżać bo szkoda czasu"
Kolejny raz doznałam szoku... no ale tak... na wizytach są przecież w większości "moherowe babcie"

Nadeszła środa. Wybrałam się jak proponowała pani - w połowie 12 i 13. Zachodzę na korytarz... 4 babcie... pytam kto ostatni i siadam w kolejce. Za mną zaraz kolejna kobieta i młody chłopak za nią (może w moim wieku). Uchyliły się drzwi... lekarz pyta kto następny... Panie galopem wszystkie chciały znaleźć się w środku. Tylko ja i chłopak siedzieliśmy. On w szoku, ja chyba też. Kolejne ozdrowienie starszych pań... Przy czym pani co była za mną również chciała wejść przede mnie...

Ja rozumiem ludzie chorują i chcą czy nie do lekarza muszą się udać. Ale to co zobaczyłam przeszło wszelkie moje oczekiwania. Myślałam, że te babcie to takie wymysł. Ale widziałam na oczy jakie są bezczelne, chamskie i myślące, że wszystko im się należy bo są starsze. O kulturze nie wspomnę. Mówią, że my młodzi jesteśmy niewychowani a one? Myślałam, że w cywilizowanym świecie czeka się na swoją kolejkę i wchodzi po kolei a tutaj było gorzej jak w.... nawet nie wiem do czego to porównać. Wiem jedno... nie nadaję się żeby chorować i czekać na swoją kolej do lekarza, łokciami przepychając się ze starszymi kobietami. 

Mam nadzieję, że za tydzień będę już zdrowsza i pójdę jak każdy mało kulturalny młody człowiek do pracy na co najmniej 8h pracując kolejne lata na swoją marną emeryturę.... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz