poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Urlop - dzień 7 - Zamek Książ Laboratorium Arado

No i nastąpił półmetek naszego wyjazdu. W związku z tym postanowiliśmy się wybrać kawałek dalej - w okolice Wałbrzycha. Tym samym pojechaliśmy do Zamku Książ - czyli tego trzeciego w Polsce ;) Już na wstępie przywitał nas obrazkowy widok :) (jeszcze niebo mi podpasowało :D )
Co do wielkości się nie mylili - był ogromny. 


Wejściówka do tanich nie należała (40 zł za osobę) lecz w tej cenie było zwiedzanie z przewodnikiem. Szybko się okazało, że przewodnik - trochę starszy facet - wie o czym mówi. Opowiadał jakby sam się wychował w tym zamku i znał wiele jego tajemnic. 
Najważniejszą osobą związaną z samym zamkiem była księżna Daisy. Piękna kobieta, razem ze swoim mężem Janem Henrykiem XV oraz trzema synami mieszka w owym zamku. Czuła, że to było miejsce w którym mogła żyć. Nawet po rozwodzie po pewnym czasie z powrotem zamieszkała w zamku oraz w jego okolicy została pochowana. 


Wnętrza zachwycały swoim urokiem i pięknem. Sufity pięknie zdobione, ściany w materiałowych tapetach, ozdobne żyrandole, piękne meble i wiele innych. 


Salą która robi największe wrażenie jest sala kominowa nazywana również salą Maksymiliana. Jest to sal wysoka na dwa piętra, z bogatymi zdobieniami, chociaż oglądając fotografie przestawiające salę w czasach świetności to teraz jest tam naprawdę skromnie. 
 
We wspomnianej sali znajdują się dwa kominki naprzeciwko siebie. W sumie są to wielkie kominy zwieńczone balkonikami z przejść do pokojów. Nad dwoma głównymi wejściami po bokach wisiały kiedyś obrazy, dość spore bo szerokości ok 4 metrów na 5-7 metrów wysokości. Oczywiście wszystko zaginęło. 


Jak się pokrótce okazało - oryginalnych mebli było oczywiście niewiele. Pałac po 1945 roku został doszczętnie zniszczony przez Hitlera. A wszystkie ukazane sale były dokładnie odtwarzane aby ujrzeć ich garstkę piękna. 





Na wyższych piętrach sale nie są już tak bardzo zjawiskowe. Jedynie meble przypominają nam, że jest to zamek. Odtworzenie wszelkich szczegółów jest dość pracochłonne i drogie. 


Oczywiście są też podziemia zamku. Które kryją więcej tajemnic aniżelibyśmy myśleli. 


Wychodząc na zewnątrz przywitał nas piękny i dość obszerny park. Poniżej zdjęcie tylko jego kawałeczka. 
 

Zamek oczywiście przeszedł wiele. Pomimo tego wszystkiego udało się go jako tako odratować, nawet znalazł się wnuk księżnej Daisy, dziś ok 60-70 mężczyzna, jednak podczas wizyty w zamku podjął decyzję, że nie zamierza przejmować go we własne ręce, bo wie, że nie byłby w stanie utrzymać go w takim stanie jak to robi Gmina Walbrzych.
W czasach II wojny światowej Hitler postanowił użyć zamku jako swojej siedziby - wszystko przez to, że jeden z synów Daisy uciekł do Anglii. Tym samym został on gruntownie przebudowany. Zostały pozmieniane pomieszczenia, dorobione windy, większość kominków została zamurowana (obecnie czynnych jest ok 14 a w czasach świetności było ich około 200), balkony z sal zostały również zamurowane. Jednym słowem został zdemolowany. Istnieją nawet przypuszczenia, że jedna z sal mogła być słynną "Bursztynową Komnatą" ze względu na wymiary które są identyczne jak te które ona zajmowała. Człowiek nie jest w stanie sobie wyobrazić jak mógł wyglądać zamek po takiej demolce, jednak przechodziliśmy na wieżę widokową przez 4 i 5 piętro które nie są jeszcze w ogóle odnowione i doznaliśmy szoku. 
tutaj można obejrzeć jak naprawdę wyglądał i co zrobili. 
 

Jak widać, naprawdę dużo pieniędzy trzeba było władować w to aby przywrócić mniej więcej stan w jakim był utrzymany zamek. 
Jednak demolka to jedno. Hitler jak wcześniej wspomniałam chciał zrobić z niego swoją główną siedzibę, miał być on w centralnym miejscu jego rzeszy (można sobie wyobrazić jakie miał plany - przy okazji polecam obejrzeć film "Upadek"). Dlatego też był on przebudowywany, tak aby był bezpieczny i mógł się Fuhrer uchronić przed jakimiś atakami. Weszliśmy tylko do części podziemi jakie nam pokazano - podobno reszta jest zasypana i nieczynna. Przewodnik pokazał nam "czarne schody" które prowadziły z zamku i szły jeszcze niżej niż my staliśmy. 


Wiedzieliśmy, że przewodnik wie dużo, wie więcej ale nie mówi, dlatego też zaczęliśmy z nim rozmawiać - też dlatego, że wcześniej M. wyczytał, że są podobno olbrzymie podziemia zamku. No i prawdopodobnie są ale wszelkie dokumenty potrzebne do odgruzowania tuneli są notorycznie odrzucane - bardzo prawdopodobne, że ujawnienie jakichkolwiek dokumentów mogłoby zmienić nawet historię (!). 
Ponadto, część (niewielka) podziemi została przekazana P.A.N. gdzie prowadzą bardzo ważne badania geologiczne i nie jest możliwe wejście do podziemi (aby sforsować wejście - trzeba by pokonać 3 czy 5 par drzwi). Ciekawe nie? :) Pisać o tym co się dowiedzieliśmy prywatnie od przewodnika można by pisać i pisać. Ale może pozostawię garstkę tajemnicy ;)


Jak już zaczęliśmy zabawę z Hitlerem to udaliśmy się do Kamiennej Góry - Tajnego Laboratorium Hitlera. Niby sztolnia, jak każda ale.... 


szybko się okazało, że w tej wycieczce jest scenariusz. Na samym początku zostaliśmy "przeszkoleni" przez "wojskowego" ;) Byliśmy Polskimi robotnikami idącymi kopać dalej tunele tym samym musieliśmy uciekać przed Niemcami a jak już nas złapali to kombinować ile się dało ;)

Klimat był świetny. My oczywiście się ubawiliśmy i uśmialiśmy. Jednak dzieci nieprzygotowane płakały i uciekały.  
W pewnym momencie została wytypowana jako "Agent Gosia" do sprawdzenia terenu czy nie ma wroga i czy nie ma min na drodze. Dało mi to świetną drogę do zrobienia zdjęć :)


Oczywiście nie obyło się bez złapania nas przez Niemca, który skoczył do mojego M i zaczął wykrzykiwać "Papiren". Na co mój w pełni uhahany po pachy - "Nie mam ale mam paszport Polsatu"  :D

Całe laboratorium było po to aby tworzyć prototyp bombowca Arado (stąd też nazwa), który faktycznie powstał. W połowie wycieczki, zaczął chłopak opowiadać o broni, ukazywanej w "niemieckich skrzynkach"




Sam mój stwierdził "trochę tego mają" i oczywiście był w siódmym niebie. Faktycznie całość była świetnie przygotowana. 

 Chyba była to najprzyjemniejsza oraz najbardziej wesoła (jak dla nas) wycieczka po sztolni. Nie było się do czego przyczepić. Był Niemiec, repliki broni, błoto, woda, chłód, fajna historia i najważniejsze - coś czego nie da się tak łatwo zapomnieć :)


Po całym dniu zaczęliśmy grzebać w internecie i szukać informacji o Hitlerze i jego działaniach na Dolnym Śląsku. To co znaleźliśmy... Naprawdę miał ogromne plany, jak i to co zrobił dziwnym trafem nagle po prostu zniknęło... Może kiedyś powrócimy tutaj i ponownie będziemy odkrywać tajemnice jakie skrywają podziemia... :) 

4 komentarze:

  1. Super ten park :)
    No i wnętrze zamku - wspaniałe, lubię takie klimaty. Wiem, pewnie się powtarzam, ale nie mogę się powstrzymać jak widzę takie miejsca ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj a ja się będę powtarzać też - te zamki mają swój specyficzny klimat, aż chce się wiedzieć jak żyli ludzie w tych zamkach:)

      Usuń
  2. Uwielbiam twoje fotki.. ja tak nie umiem miejsc fotografować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Oj umiesz umiesz ale o tym nie wiesz :)

      Usuń