wtorek, 6 stycznia 2015

Kolega

Długo mnie nosiło, żeby tutaj się pojawić, to nie przez to, że święta, że sylwester itd itp. Przed samymi świętami wydarzyło się coś co naprawdę musiałam mocno przetrawić i zastanowić się jak dalej postąpić. W czym rzecz?

Wcześniej wspominałam, że najpierw zgłosiłam się do pewnego projektu w pracy, później zostałam kierownikiem dalszej części tego projektu. Miałam sobie stworzyć grupę, jednak pozostali prawie Ci wszyscy  którymi wcześniej się tym zajmowaliśmy. Zmiana nastąpiła u mnie w wydziale między dwoma chłopakami - jeden z nich po prostu nie mógł fizycznie uczestniczyć. Jednak cała historia wiąże się z tym drugim - B. 

Od początku pracy B. był skryty, jednak po pewnym czasie zauroczył się w koleżance, która miała już i męża i nastoletnią córkę. W sumie wszyscy się trochę śmiali i trochę podpatrywali, bo on sam patrzył na nią jak na obrazek i spełniał każdą jej prośbę. Jednak po roku koleżanka musiała odejść. Znalazła lepszą propozycję no i bliżej domu. Rozmawiałam z nią i wiem, że się bardzo wahała, bo żal jej było nas opuszczać. Jednak z owej rozmowy dowiedziałam się jeszcze czegoś... kolega naprawdę się w niej zauroczył. Kręcił nawet z jakąś dziewczyną i ją zostawił dla niej (!) dlatego sama też stwierdziła, że dobrze dla niego, że odchodzi, że może on się w końcu ogarnie, bo w końcu do typowej młodzieży już nie należy będąc na półmetku drogi do 4 z przodu. 

Od momentu rozpoczęcia projektu musiałam zacząć chcąc czy nie bliżej współpracować z owym kolegą. Na początku były to miłe słowa - zresztą "on zawsze jest miły, chyba aż za miły i za grzeczny, materiał na męża z niego kiepski" - tak stwierdziłyśmy z moją Agusią. No ale wszystko było w normach. Zresztą każda kobieta chce aby być adorowana z każdej strony przez każdego faceta (co w większości mi się udaje ;) ). Kolega chętnie oglądał zdjęcia jakie miałam przy sobie, stwierdzał, że są one bardzo ładne (tutaj jestem nadal krytyczna dla siebie), a to, że mam dużo energii, że ładnie wyglądam, takie tam gadanie głupot. Przełom nastąpił od momentu wigilii w pracy.... od owej sukienki bardzo zalotnej o której wspomniałam wcześniej ...

Jak się dowiedziałam, następnego dnia, że ów kolega nie patrzył z zauroczeniem na jakąś tam blondynkę tylko właśnie na mnie !, że wyglądałam cudownie, ładnie. przyjęłam to do wiadomości i tyle, bo cóż mogę powiedzieć. Jednak jego adoracja się wzmożona. A ja jak to ja to olewałam. Ponadto kolega bardzo chciał odgadnąć kolor moich oczu. było, że zielone i szare jednak ja mam niebieskie ze złoto-żółtym pierścieniem wokół źrenic... gdzie tylko mój M. był w stanie to odgadnąć (nawet ex mąż nie wiedział jaki mam kolor oczu  - głupia ty... dobrze że do zostawiłaś)

W poniedziałek przed świętami dowiedziałam się, że pewna piosenka jest o mnie (tzw. "zwariowana Gocha") nie znałam słów poza tym, że "Gocha strzele focha"  na co stanowczo zaprzeczałam. Dopiero jak odnalazłam tekst piosenki to skumałam o co naprawdę chodzi. Piosenkowa Gocha olewa faceta - coś w podobnie jak i ja kolegę, jednak on-piosenkowy chce jej wytłumaczyć i przekonać że naprawdę to ona jego kocha - i tutaj zapaliła mi się lampka, ba to nie lampka to była latarnia na autostradzie.  Dotarło do mnie, że ta znajomość idzie nie w tym kierunku co powinna. 

Kulminacja zdarzeń nastąpiła jednak następnego dnia - dzień przed wigilią. Jako, że było nas niewiele, może z połowa, to postanowiliśmy się podzielić opłatkiem. Gdy B podszedł do mnie to czułam się nieswojo, a u mnie to rzadkość. A czego mi życzył? "Życzę Ci, żebyś znalazła nową miłość to znaczy mnie" - ej no zatkało mnie totalnie, oczywiście moja odpowiedź to to, że ja miłość swoją już znalazłam i innej nie potrzebuje a ten brnął. Na koniec próbował mnie pocałować gdzie robiłam dość dobre uniki, Naprawdę mnie zatkało. Przez cały dzień go unikałam. Przyznał się, że był zazdrosny jak z Michałem sobie buziaki w policzek daliśmy, ale kurna policzek a usta? 

Wkurzył mnie totalnie. Ale do już dobrze palącego się ognia dolał jeszcze benzyny. na sam koniec dał mi prezent w pracy w podłużnym opakowaniu, gdzie siedziałam z koleżanką i robiłyśmy raport dla dyrektorstwa. I tutaj przegiął dopiero na maxa. Nie dość, że podrzucił mi go jak jakiś małolat to dał to w pracy, gdzie mamy etykę i nie możemy prezentów przyjmować powyżej jakiejś tam kwoty. No i się zmył, a ja prezent zaniosłam z powrotem na jego biurko. 

Zanim wróciłam do domu to zadzwoniłam do Mojego Paskudnego, dowiedział się o tej sprawie. Z jednej strony był wkurzony i powiedział wprost, że chyba będzie musiał z nim pogadać, jednak z drugiej stwierdził, że mu go żal, że się zakochał i na duży problem. No a z głównym problemem zostałam ja sama. Dobrze, że przez święta ochłonęłam, w poniedziałek unikałam jego, nie chciałam mieć nic wspólnego, żadne tematy osobiste, wyłącznie służbowe. We wtorek jako, że musiałam zanieść do podpisu dla dyrektora nadgodziny to poprosiłam go o wykaz....

... no i zapytał czy się a niego obraziłam. Jak w wieku prawie 30 lat można się obrażać, po prostu wkurzył mnie i tyle. Za co on stwierdził, że wie że przegiął, że nie powinien, że zachował się jak małolat ble ble ble.... chciał mi dać na przeprosiny prezent - ten z wigilii ale nie chciałam, niech da go komuś innemu - to się dowiedziałam, że był wyłącznie dla mnie. 

No i teraz pytanie zagadka, kto naważył więcej piwa ja czy on? od momentu kiedy mnie przeprosił w pracy nie byłam, jednak w środę w niej się stawię i na dzień dobry mamy razem spotkanie... 4 godzinne... mam mieszane uczucia jak mam go traktować. Sami podśmiewaliśmy się z mojej poprzedniczki (chociaż jej mąż o niczym nie wiedział) a teraz ja sama zostałam z problemem. 

Chyba powinnam wszystko jeszcze raz przemyśleć jak to było od początku to książkę bym napisała i trochę kasy przy okazji zarobiła :P Ale na serio to mam z tym człowiekiem mętlik w głowie... se babo narobiłaś!



6 komentarzy:

  1. Dziwny ten kolega, już same jego życzenia o tym świadczą.. wie, że masz kogoś i z takim tekstem wyjeżdża?
    To pewnie atmosfera w pracy teraz jest niezbyt fajna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Totalnie się do niego zraziłam, jednak w związku z tym, że pracujemy razem muszę się jakoś przełamać. Co prawda nie potrafię mu spojrzeć w oczy. Po prostu nie umiem. Oczywiście, że wie, że mam kochającego faceta którego darzę również piękną miłością. Nie wiem, może myślał, że uda mu się mnie zdobyć (?) tak jak po części to zrobił
      M. Tyle, że sytuacja była wtedy zupełnie inna aniżeli obecnie.

      Usuń
    2. Dżentelmen tak by się nie zachował, a innymi chyba nie warto się przejmować ;] Chociaż wiem jakie to trudne..

      Usuń
    3. Dziś chciał mnie do samochodu odprowadzić - jednym słowem potowarzyszyć w drodze na parking... Chyba dobrze, że miałam więcej pracy i musiałam dłużej posiedzieć.

      Usuń
    4. Oj i to bardzo... pokazał ostatnio przy innych, że jest zazdrosny o .... kolesia z którym współpracuję przy projekcie. Chyba moje założenie, że powinny być normalne stosunki odpada. Zaufanie spadło poniżej zera.
      Kurna dorosły facet a takie zachowanie...

      Usuń