piątek, 16 stycznia 2015

"Przecież musi mieć gorzej niż JA"

Dzisiaj w pracy wytworzyła się pewna dyskusja..

B: Asiu, czy Twój syn nie jest już po sesji? (dla sprostowania, jej syn studiuje to samo i na tym samym roku co koleżanki syn i mój M.)
A: On dopiero teraz w weekend idzie więc się okaże.
Ja: A to jakoś mu się przerwa zrobiła, bo przecież pokrywały się im (M) zjazdy, a M to już zaczął się uczyć, żeby zaliczyć wszystko w pierwszym terminie. 
B: No ale to zawsze są poprawki.
Ja: Tak, ale trzeba za nie bulić, więc człowiek uczy się wcześniej, żeby kilka groszy zaoszczędzić w kieszeni.
B: A to Twoi rodzice nie płacili Ci, przecież mają Ciebie jedyną.
Ja: Nie bo chciałam się usamodzielnić poza tym to nie jest ich obowiązek, tylko moja wola co studiowałam. 
B: Ale to powinni Ci płacić. 
I: Ale co ma usamodzielnienie się do studiów.
Ja: Że człowiek uczy się samemu życia, bez pomocy rodziców.
I: No odezwałaś się, jak Ci rodzice płacą za mieszkanie.
B: No właśnie.
Ja: Owszem kredyt płacą, ale do opłat nie mają nic, wszystko sama opłacam, od nich nie biorę żadnych pieniędzy, poza tym ja nie miałabym już z czego spłacić kredytu.
B: No i uwiązałaś ich na 300 tys,. 
Ja: Jakie 300 tysięcy?! Raz, że jest dużo mniej, a dwa, że sami chcieli mi pomóc.

O co się konkretnie rozchodzi? 
Bożena ma dwójkę dzieci, którym wszystko opłaca. Syn - już stary koń, nie pracuje, studiuje zaocznie, i jak to ona twierdzi "nie może się przemęczać bo się musi uczyć". Z tego co mi wiadomo, uczy się ledwo co, taki obibok na garnuszku mamusi. Drugie z jej dzieci to córka, która wyszła za mąż w zeszłym roku, mieszkają z mężem u niej w domu, nie dokładają się nic a nic do jego utrzymania włącznie z jedzeniem. B. twierdzi, że musi pomagać dzieciom, tylko akurat to jak ona im pomaga dochodzi do tego, że oni nic nie potrafią zrobić, bo wszystko mama za nich zrobi. 

Iwona jest niewiele starsza ode mnie, ma męża i syna który poszedł do szkoły. Rodzice jej nic nie pomagają i sama jakoś musi dać radę. Z tą różnicą, że: wynajmuje mieszkanie od siostry, wydaje kupę kasy na ciuchy, kosmetyki, jakieś duperele (praktycznie nic mnie to nie obchodzi, ale głosząc to na całym forum sali nie da się nie słyszeć). 

Ja sama staram, się żyć na normalnym poziomie. Staram się ograniczyć wydawanie kasy na duperele, jak przycisnę pasa to umiem spełnić swoje jakieś małe marzenia. Moi rodzice nic nie pomagają mi w codziennym życiu. Czasem zrobią znienacka jakiś prezent, ale staram się ich odciągać już od takich pomysłów. 

O co tak wszystko chodzi?
O to, że mam mieszkanie, dzięki pomocy rodziców (jakbym była w stanie to bym spłacała ten kredyt).
O to, że mam samochód, który sama utrzymuję i faceta, który dużo przy nim umie zrobić. 
O to, że mam wykształcenie i to dość dobre w porównaniu z pozostałymi (ale nie myślcie sobie, że chodzę i to rozpowiadam...)
O to, że jestem w miarę zgrabna i faceci za mną się oglądają. 
O to, że nie robię problemów z niczego, jak mam gdzieś po coś poczekać to poczekam a nie marudzę, że ile to czekać, że to nie normalne.
O to, że umiem dogadać się z ludźmi.
O to, że mam pasje, hobby. 

Jednym słowem, o wszystko. Nie potrafię zrozumieć jak można wypominać komuś, że ma lepiej? Przecież każdy z nas jest kowalem swojego losu i to nie jest zależne od koleżanki w pracy czy sąsiadki. Jednak jak widać są nadal osoby które nam wszystkiego zazdroszczą o pewnie psioczą pod nosem "a niech jej się noga podwinie". 

Staram się olewać takie rzeczy, jednak jedno co się zmienia po takich "akcjach" to zaufanie i szczerość do tych osób. 

Człowiek chce tutaj, być wobec drugiego szczerym i miłym a tu takie akcje ;)

p.s. nawet po ostatnich akcjach jakie zrobił kolega, chciałabym z nim w miarę normalnie współpracować... dlatego próbuję mu dawać kolejne szansy na zmianę tego co zrobił i robi... 

4 komentarze:

  1. Taki typ ludzi...
    ja dostałam działkę od rodziców i pomogli przy budowie domu..w sumie do dzisiaj mama czasami wspomoże jakimś kurakiem czy czymś(są na rencie i maja gospodarstwo) ale najbardziej ich pomoc objawiła się w czasach budowy. Nie finansowo bo poza działką, drzewem na dach i prądem nie dali nam ani grosza.. chodziło o pomoc wiesz-fizyczną i duchową. No kredyt mamy my i my go spłacamy i tak samo z rachunkami i utrzymaniem.

    Starszy Brat M (który już któryś rok buduje a nie może skończyć bo przepija większość).: Wy sobie macie dobrze bo rodzice wam wszystko dają, dom wybudowali(sam dostał działkę od teściów moich)
    Teściowie: Wy sobie macie dobrze...
    wszyscy uważają ze sobie mamy dobrze a nikt nam nigdy złotówki nie dał (fakt, ze dzięki pomocy od mamy sporo zaoszczędzamy na jedzeniu). Mamy 27 lat, dom, kredyt, dwoje kurna dzieci, pokończone studia a każdy nam wyrzuca bo rodzice nam pomogli-a nie wyręczyli a pomogli.

    Ludzie mają kompleksy. Tak samo moja siostra-na ciuchy wydaje setki miesięcznie, mieszka u rodziców, za prąd wodę niepłaci, jedzenie mama daje jej i jej mężowi i córce i ta się uzala bo ma kredyt na super autko i ma źle i nie może ruzyć z budową. Bo nam rodzice dali.. tylko ze jej też chcą dać działkę a nie ma kasy na przepisy bo 3 pary butów i 5 par spodni w miesiacu musi być.

    Zawiść, zazdrość i klapki na oczach.

    Olać i do przodu :)

    Karolka (DzT.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko skąd to się u ludzi bierze?
      Ja nie raz jak rozmawiam z mamą to jest "może przyjedziecie na obiad, więcej ugotowałam" a to da na wynos. Ale nie tak jak wspomniałaś - że dają pieniądze na jedzenie.
      Z moim mieszkaniem też było tak, że oni borą kredyt i dają kilka groszy na wykończenie mieszkania a na co to przeznaczę to moja sprawa (oczywiście do mieszkania). Owszem, sama nie wiem jak to zrobiłam ale udało mi się 15 tys uciułać i wykończyć prawie na tip-top mieszkanie w ciągu niecałego roku. Ale siedziałam non stop w necie i wyszukiwałam jakieś super promocje i się udało, a sąsiadom po 60-70 tys i mało było.
      Ale wiesz np ojca jak poprosiłam to przyszedł i pomógł mi sufit pomalować czy podwiesić bez zająknięcia, bo chciał sam mieć jakiś wkład ale dopiero jak go poprosiliśmy.
      Sam fakt, że masz na kogo liczyć to już dużo. Ale niektórzy tego nie doceniają.

      Usuń
  2. Mnie się coś innego rzuciło w oczy.. to, że w każdym z tych przypadków rodzice pomagają finansowo swoim dzieciom. Oczywiście nie mówię, że to źle, bo ze mną też byłoby marnie, gdyby nie rodzice. Jednak to pokazuje w jakim kraju żyjemy i gdyby nie pomoc bliskich, to byłoby kiepsko :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz wypomnieć komuś jest łatwiej niż przyznać się np "mi też pomagają rodzice". Ja tam się tego nie wstydzę, że taka rzecz ma miejsce.
      Ale zauważyłam, że koleżanka w ogóle ma jakieś awersje do mnie - dziś prawie krzyczała "odpowiadając" na moje zdanie do tego stopnia, że kumpel też odpuścił debatę.

      Usuń