poniedziałek, 30 grudnia 2013

Święta, święta i po świętach jest zaraz Sylwester

Święta minęły mi w tym roku niezwykle szybko. Może przez to, że miałam urlop i wcześniej zaczęłam przygotowania. Może przez to, że były to pierwsze wspólnie spędzone święta z ukochanym. Tak czy inaczej, trzy dni minęły zanim się obejrzałam. Wiele osób pisze o atmosferze świątecznej i rodzinnej. Owszem jest to ważny dzień, lecz dla mnie najważniejsze jest to, że spotykamy się całą rodziną, rozmawiamy, nikt nie pędzi gdzieś dalej. Taki STOP, każdy bierze oddech i rozgląda co się wokół niego dzieje. Po czym po trzech dniach wrzuca ponownie jedynkę i zaczyna jechać dalej. My się na tym stopie trochę dłużej zatrzymaliśmy. Może jesteśmy w tym wieku, że najważniejsze jest to, aby cieszyć się każdą chwilą, każdym momentem, na pośpiech po prostu nie ma miejsca. W sumie to ON mnie tego nauczył i dziękuję mu za to. 

No ale... po świętach kilka dni pracy i przełom. Sylwester. Żegna się stary rok i wita hucznie nowy. W związku z tym, że urlop pozwolił mi na przemyślenia i podsumowania mogę je tu wypisać (eseju z tego raczej nie będzie :) ) 

Najważniejsze i chyba największe wydarzenie tegoroczne to wykończenie mieszkania i w końcu po 9 miesiącach zamieszkanie w nim. Pomimo że klucze odebrałam przed samymi świętami w zeszłym roku to wprowadziłam się dopiero na początku października. Trwało to długo, ale satysfakcja, że wszystko sami zrobiliśmy, bez niczyjej większej pomocy,że dużo pieniędzy przez to mogłam oszczędzić i wykończyć więcej niż inni, naprawdę daje poczucie pewnej radości. Jedyne czego mi brakuje to zamieszkania ze mną Lubego. 

Kolejnym ważnym wydarzeniem była zmiana pracy. Zawsze chciałam pracować w jakiejś mniejszej korporacji. Trafiłam może nie do typowej korporacji ale największej w naszym kraju firmie głównie transportowej. Cel kilkuletni osiągnęłam. Pomimo, że pracuję pół roku to jestem bardziej niż zadowolona. Nie ma wyścigu szczurów. Jestem w wydziale gdzie każdy chętnie innemu pomaga. Jest dużo humoru i śmiechu. Prawie jak z jakiegoś filmu, chociaż nie... w filmach zawsze jest najpierw źle a później po wielkich trudach albo cudach dobrze albo odwrotnie. Tak czy inaczej. Jest to sukces. 

Wypadek. Pierwszy raz od momentu kiedy odebrałam prawo jazdy miałam wypadek (czyli od 9 lat). Nie z mojej winy. Z winy młodego chłopaka co miał z pół roku prawko. Brawura. Przywalenie w mój samochód. Zwolnienie 2 tygodnie + gratis kołnierz ortopedyczny. Jednak po wypadku zrozumiałam na własnym ciele czemu osoby po wypadkach dużo gorszych boją się wsiadać do samochodu. Sama zaczęłam z lekka się bać. Za każdym razem jak wsiadam do samochodu zastanawiam się czy nic się nie wydarzy. Niestety nie przewidzę toku myślenia innego kierowcy. Jak np 3 tygodnie temu koleś otrąbił mnie na skrzyżowaniu, wjeżdżając na czerwonym... Samochód za mną przyhamował... I myśl tu za takiego "mądrego"

To czego nie udało mi się w tym roku zrealizować - zrobię w kolejnym :) 
Mam nadzieję, że:
- uaktywnimy się z naszymi wyprawami w plener bliższy i dalszy zabierając przy okazji aparat,
- rozwinę dalej swoje możliwości operowania urządzeniem jakim jest aparat (w tym roku nie miałam zbyt wielu okazji),
- w końcu zamieszka ze mną M. - chyba o tym najbardziej marzę i pragnę,
- dokończę mieszkanie,uzupełniając je o drobiazgi m.in fotografie - mam nadzieję że mojego Lubego namówię na wspólne zdjęcie - niestety przez prawie 3 lata żadnego się nie dorobiliśmy. 

a czy coś więcej się urodzi to się okaże w najbliższym zbliżającym się wielkimi krokami roku. 

Tym samym, dla tych co czytają i tych co przeglądają albo nie to ani to życzę Szczęśliwego Nowego Roku, Spełnienia Marzeń, DUŻO Zdrowia i drugie tyle miłości. Najlepszego 2014 :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz