czwartek, 18 września 2014

Urlop dzień 9 - Skalne Miasto, Krzeszów

Opisanie miejsc w których byłam na urlopie prawie dwa miesiące temu nie jest tyle ciężkie, że czasu minęło trochę, ale raczej to co bym chciała najbardziej przekazać i co zapadło mi w pamięci i zasługuje na uwagę. Dziewiątego dnia wybraliśmy się na Czechy. Za granicą często nie bywam. Pamiętam, że dawno temu, jak jeszcze na kolonie jeździłam to byłam po Słowackiej stronie w jaskini. Drugi wypad za granicę to było kilka lat temu, były to Włochy, wycieczka objazdowa, (nie)stety jako podróż poślubna (dobrze, że nie ma dużo zdjęć gdzie byłby ON - mój ex mąż).

Na Czeską stronę udaliśmy się w celu zwiedzenia słynnego Skalnego Miasta. Podróż krótko nie trwała - bodajże 3 godziny w jedną stronę - już wiemy, że nawigacji nie należy ufać w 100% chyba, że ktoś lubi długie podróże przez stepy ;) 

W samym Skalnym Mieście ogrom ludzi. Aż nas na boczny parking skierowali. W kasach - bez problemu można dogadać się po polsku, dodatkowo w cenie biletu jest przewodnik z mapką co gdzie jest - naprawdę bardzo przydatne. 


Pierwsze wyzwanie to "zaliczenie" punktu widokowego. Naprawdę wejście na niego to nie lada wyczyn. Nie chodzi nawet o ilość schodów. Trzeba bardzo uważać. Po trasie jest pełno dzieci, schody są strome, ruch zwykle jednokierunkowy. No ale... udało się ;)


Widok zachwycał :) 


Wielkość skał zaskakiwała, aż nie możliwe, że takie rzeczy potrafi stworzyć sama natura. Oczywiście wszystkich zaprezentowanych rzeźbień nie będę przedstawiać i nudzić. Zresztą niektóre były dość naciągana bo potrafiliśmy patrzeć się kilka minut i szukać np. twarzy czarownicy. 

 Gąsienica 

 Harfa Karkonosza

Jaskółcze gniazdo
 
Gołąbek


 Głowa psa

Czaszka
 Przez całe Skalne Miasto nie przeszliśmy z dwóch względów. Pierwszym była psująca się pogoda - zaczęły zbierać się deszczowe chmury. Druga - mój M. był już kiedyś i dalej nic podobno ciekawego nie było. Tak więc zrezygnowaliśmy i nim zeszliśmy kilkanaście metrów to zaczął padać deszcz :P Na początku chcieliśmy przeczekać ale w końcu zrezygnowaliśmy i wracaliśmy w deszczu. Oczywiście jak doszliśmy do samochodu to się rozpogodziło i przestało padać :) A my? Przemoczeni do samych majtek. Ale uczucie "spaceru" w letnim deszczu z NIM - bezcenne :D


Przejeżdżając przez Czechy zauważyliśmy taki totalny luz płynący od ludzi. Byli oni mili dla siebie, dla innych, można było zauważyć i odczuć, że są bardziej tolerancyjni niż my w Polsce. 

Wracając zauważyliśmy, że będziemy przejeżdżać przez Krzeszów - w sumie nie dało się nie zauważyć Bazyliki Mniejszej - i nie omieszkaliśmy jakoś się do niej nie dostać. Niestety ja ze względu na brak ubrań nie weszłam, znaczy się miałam krótkie, bardzo krótkie spodenki i bluzkę na ramiączka co było zakazane by wejść na teren bazyliki. Natomiast M. przebrał się w dżinsy, koszulkę i .... pantofle :D rozwalił mnie swoim wyglądem :P 
Stojąc pod samą bazyliką robiła ona na mnie ogromne wrażenie, żałuję, że nie mogłam pójść z M., zresztą on sam nie lubi chodzić samotnie. Cyknął więc kilka zdjęć i zwinął się do samochodu bo ponownie chmury burzowe zaczęły nas gonić. Może uda się nam kiedyś ponownie zobaczyć bazylikę i bez żadnego pośpiechu. 


Dla zwiedzających dość istotna uwaga - po bokach bazyliki stoją ludzie i chcą opłaty za parking. Natomiast naprzeciwko samego wejścia jest parking bezpłatny - zawsze kilka groszy zaoszczędzone :)

4 komentarze:

  1. Aż musiałam sobie te zdjęcia powiększyć, by je lepiej zobaczyć. Widoki zapierają dech w piersiach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawiej wygląda jak naprawdę stoisz przed taką 20-metrową skałą ;)

      Usuń
    2. No na pewno, szkoda tylko, że mam tak daleko :P

      Usuń
    3. My też mieliśmy daleko ale jakoś się udało dotrzeć ;)
      Ostatnio nawet myślimy aby skoczyć w okolice Sandomierza bo ciekawe rzeczy tam się dzieją ;)

      Usuń