poniedziałek, 10 marca 2014

Kluska

Kluska czyli tak naprawdę Nikola. Chrześnica mojego Potwora. Dziewczynka. W sobotę skończyła 11 lat.

Dlaczego Kluska? Podobno była pulchniutka jak była mała, a że mój M. jest bardzo pomysłowy to nazwał ją Kluska. Imię Nikola nie przechodziło mu przez gardło. 

Jej tatuś nigdy się do jej wychowania bardzo nie przyczyniał (z tego co mi opowiadał M.). Matka - szkoda gadać, najważniejsze dla niej było własne ego, solarium i tipsy. Tatuś był tylko od przynoszenia kasy. Kilka lat temu odszedł od mamusi. Oczywiście córeczka została z Mamusią. Tatuś ma nową dziewuchę. Urządzają obecnie nowo zakupiony dom, bez perspektywy zabrania jej do siebie. 

Kluska niestety nie jest do końca wychowana. Raczyłabym powiedzieć - sama się wychowuje. Kiedyś miała nauczyć się tabliczki mnożenia. Próbowaliśmy wszystkiego ale ona i tak oglądała sufit na zmianę z telewizorem. My jako tako spokojni. Za to Dziadek - wydzierał się na nią, denerwował. W końcu ją posadziliśmy przy stole, daliśmy zadania i przy nas siedziała (tyłem do tv) i rozwiązywała je. Chciała to umiała. 

Jak wcześniej wspomniałam miała w sobotę urodziny. Mieliśmy się z nią zobaczyć - odwieźć ją do domu bo tatusiowi się nie chciało. (Jak wsadzić coś gdzieś to wiedział, a jak dzieciakiem się zająć to już nie potrafi). No więc pojechaliśmy do sklepu. Kupiliśmy 2 bluzki i leginsy. Z firmowego sklepu - dla takiego dzieciaka to jest dużo. No i co się okazało? W trakcie jechania do nich zadzwonił, że odstawił ją do domu bo mu marudziła. Jak się spotkaliśmy to trochę wypytał Mój o co chodziło. To co usłyszałam trochę mnie zszokowało. Może nawet nie tyle zszokowało co mi się dzieciaka zrobiło szkoda. Nawet nie wiem jak to opisać... 

1. Spała w salonie, na starej wersalce, gdzie nie było nic. Po prostu stan surowy. Beton na podłodze. pełno kurzu. A tatuś? spał z dziewuchą w świeżo wykończonej sypialni na wygodnym łóżku i materacu. Wykończyli jeszcze jeden pokój. I myśleliśmy, że tam spała a oni, "nie, tutaj nie rozkłada się nic, poza tym to nasze biuro jest". Kurna potraktował własne dziecko jak jakiś "odpadek". Ja bym chociaż jakiś materac rzuciła do tego "biura" i tam kazała jej spać a nie w warunkach polowych. 

2. Przez cały dzień, dzieciak siedział. Po prostu siedział. W domu nie mają jeszcze ani internetu ani telewizji. Więc siedziała w 4 pustych ścianach. Chciała się pobawić z psami (kupili 2 sztuki) ale one nie wykazywały chęci. Usłyszeliśmy coś w stylu - "mogła się sobą zająć" no szczęka mi opadła. To nie jest nastolatek aby potrafił się sam zająć sobą. Dla mnie to jest jeszcze dziecko i przez jakieś 3 lata nadal nim będzie. Nie rozumiem czemu nie mogli dać jej np pędzla i niech maluje ściany, albo niech z psami się przejdzie, zmiecie kurz w  pokoju, sprzątnie kominek... mnoży się tyle pomysłów ale nie po co - bo przecież coś jeszcze zepsuje. A za kilka lat będzie problem bo nie potrafi nic zrobić. 

3. W sobotę miała urodziny. Sama myśl się nasuwa. Urodziny dziecka - należy to jakoś uczcić. Dla dzieci zawsze jest to najbardziej wyczekiwany dzień w roku (no może poza Wigilią). To, że my kupiliśmy jej prezent to nic. Zapytaliśmy Tatusia co jej kupił i tutaj trzask "nic, a co ja jej będę kupował" w tym momencie, to że mi szczęka odpadła i poleciała gdzieś daleko. Mojemu M - tak samo. A panna tatusia co na to? zareagowała uśmiechem. Po czym dokonali zakupów materiałów wykończeniowych do domu za ponad 1 (jeden) tysiąc złotych polskich (!). Kurcze czy naprawdę ciężko iść nawet z dzieckiem (byli niedaleko centrum handlowego- duuuużego) i kupić mu wybraną przez siebie zabawkę, bluzkę no cokolwiek? I to jeszcze usłyszeć z ust ojca coś takiego... Dla mnie jest to coś niewyobrażalnego. 

Naprawdę szkoda mi tego dzieciaka. Od matki nie ma nic. Od ojca nie ma nic. Dziadkowie tylko ją musztrują. Nikt nie zapyta ją, nie porozmawia co w szkole. Czy nie chce jakiejś pomocy, a wiemy że problemy ma ogromne. Takie pozostawione samej sobie. Chcielibyśmy ją gdzieś zabrać jak będzie cieplej. Czy do zoo czy do jakiegoś parku, potem do nas na obiad. Chcemy, żeby poczuła się dobrze, była szczęśliwa, zadowolona, miała się czym chwalić koleżankom. 

Kluska nie ma z kogo brać przykładu. Wszyscy ją olewają. W sumie nie zdziwiłabym się jakby czuła się jak jakiś śmieć. Tak każdy jak może to jej się pozbywa. Ale przecież ci ludzie zdecydowali się na dziecko i powinni wiedzieć jaka to jest odpowiedzialność.  Niestety to jest tylko teoria. Praktyka zgubiła się gdzieś po drodze. 

13 komentarzy:

  1. Przykro... Ale mnie to nie szokuje. Mój kuzyn - dobrze zarabia, jego żona - pracuje w banku i też ma kasę, potrafią w weekend jechać i wydać kasę na np. szlafroki za 350 zł dla siebie albo iść na bal...A dzieci chore, w urodziny zostawić u babci, która im zrobi zupkę chińską (dzieci 3 i 6 lat... ) Zaniedbane... Mimo dwojga rodziców, pieniędzy itp. Z resztą jest i wiele innych patolgicznych rodzin. Szkoda dzieci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym przypadku jest tak, że tatuś ma kase. Chwalił się nawet że kupił telewizor za 5 tys. A dziecku szczędzi 50 zł. Matka za to + jej matka to istna patologia (alkohol). Wg mnie powinny być takie testy "czy możesz zostać rodzicem" uniknelibyśmy wtedy takich sytuacji jak powyższe

      Usuń
  2. Sytuacja szokująca. Nie wiem co mogłabym dodać.
    Nie wiem, gdzie ten ojciec zapodział myślenie, ale kurczę, tak trudno się domyśleć, żeby dać dziecku trochę uczucia? Uwagi? Zamiast tego zimne ściany i siedzenie bezczynne tak jakby za karę...
    A takich i gorszych o wiele rodziców jest więcej ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu taki człowiek nie ma problemu z myśleniem a z zaakceptowaniem własnego dziecka. Jest bo jest ale on zajmować się nim nie będzie. Moim zdaniem to brak odpowiedzialności.

      Usuń
    2. Następnym razem jak się nie daj bóg zdecyduje na dziecko z obecną to niech włoży małego w drzwi i przytrzaśnie je... zero jakiej kolwiek odpowiedzialniści dosłownie z każdej strony. Rodzice M. jako dziadkowie kupili wnuczce co? Oczywiście NIC... szkoda słów

      Usuń
  3. Bardzo przykre to co piszesz. Jestem szczególnie wyczulona na los dzieci, dlatego jestem mocno poruszona tym co piszesz. Do łbów tych rodziców ciężko będzie dotrzeć, ale dziecka szkoda. Nie wiem na ile Ty jesteś wstanie choć trochę jej pomóc. Chodzi mi o to, żeby (tak jak mówisz) czasem gdzieś ją zabrać, coś kupić, okazać serce. Dobrze by było, żeby wiedział że ma jakąś bratnią duszę, kogoś kto ciepło o niej myśli, dla kogo nie jest gadżetem, maskotką, czy elementem wyposażenia nowego domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miała przyjść po prezent w poniedziałek... potem wtorek... nie przyszła. Dzieciak ma podobne chyba podejście do innych tak jak robią to jego rodzice...

      Usuń
  4. Mnie też jest zawsze szkoda takich dzieci/ takich ludzi. Przykre, że prawie nikt nie liczy się z ich uczuciami, emocjami, potrzebami. Brak słów.. i aż strach pomyśleć jak to wpływa na ich dalszy rozwój, dalsze życie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet nie wiem jak można w taki sposób własne dzieci traktować...

      Usuń
  5. wybacz ale nasuwa mi sie jedno
    "o kurwa"
    szkoda dziecka :(

    Mam podobny przypadek w rodzinie tyle ze tatuś olał a matka.. matka na wszystko
    pozwala :/

    nie możecie z kimś tam pogadać? ogarnąć tematu?
    szkoda dziecka :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma z kim gadać. Ojciec ma. Prawie 40 lat więc powinien wiedzieć jak się zachować. Z drugiej strony dzieciak ma wszystkich w dupie. Wczoraj ja tatus przyprowadził po prezent. Czemu nie przyszła wcześniej? "Niewiem".
      Chyba to jest typowa walka z wiatrakami.

      Usuń
  6. Biedne dziecko, urodziła się w rodzinie, gdzie nikomu nie jest potrzebna, a tyle rodzin modli się o dzieci i nie może ich mieć. Co za ironia losu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to jest najgorsze, że cico mają warunki i pragną bardzo dziecka to mają problemy. A w patologiach rodzą się na "pęczki"

      Usuń